niedziela, 23 sierpnia 2015

9. Tęcza w Seattle.

Enjoy

Melanie jest najlepszą rzeczą w Seattle, a każdy kto myśli inaczej, może pocałować ją w dupę.
Mel jest jak nieustanna tęcza w mieście, które wiecznie jest szare. Od jej rzucających się w oczy kolczyków, po bransoletki sięgające aż do łokcia. Weszła do mojego  pokoju stukając i pobrzękując, w eksplozji kolorów. Próbowała podnieść mnie na duchu, kiedy cały mój świat właśnie wyszedł z mojego mieszkania i poświęciłam całą moją silną wolę, żeby nie pobiec za nim.
Mel potrzebowała zaledwie sekundy, żeby ocenić sytuację zanim przeszła do akcji.  Zauważyła wyjący bałagan na łóżku, którym byłam ja, i szybko wyrwała mi poduszkę, zastępując ją swoimi dużymi piersiami. I teraz jej markowy top jest przemoczony moimi łzami, gdy czeka aż mi ich zabraknie.
Mija przynajmniej pół godziny albo więcej, a ja dalej mocno płaczę. Muszę tylko co  kilka minut przerwać, aby zaczerpnąć powietrza. Teraz, właśnie podczas takiego momentu, odsuwa mnie od siebie i wpatruje się w moje oczy z łobuzerskim uśmiechem.
- Nie kłamałaś, kiedy powiedziałaś, że Riptide Bieber chciał, abyś została matką jego seksownych dzieci, co? Od razu zabraliście się do roboty, prawda?! Hę?- Lekko trąca mnie ramieniem i zerka na mój brzuch.
- Więc, kiedy będzie coś widać? Chcę zobaczyć mały brzuszek!
- Wiem! Ja też! - Uśmiech muska moje usta, gdy myślę o tym dziecku. Och, maleństwo, rzeczy które każesz nam robić, byśmy udowodnili, że cię kochamy.
- Tak bardzo chcę, żeby było widać, Mel. -Uśmiecha się na to, a potem obserwuje mnie oceniającymi, zielonymi oczami.
- Hmm. Ciążowy blask. Masz go na pęczki, nawet z tymi zapłakanymi oczami. Nie mogę się doczekać,
kiedy będę w ciąży. Uważam, że to takie seksowne!- Trąbi.
- Najseksowniejszy w ciąży jest dla mnie fakt, że tatuś dziecka jest seksowny. To po prostu seksowne mieć część jego w sobie! Jakie to uczucie? Kurczaczku, teraz musisz czuć się jak kobieta. Twoje dziecko ma najseksowniejszego tatusia jaki istnieje!

O Boże, nawet nie mogę rozmawiać o Justinie z moją najlepszą przyjaciółką bez poczucia, że moje kości robią się płynne. Nawet mój głos przybiera inny ton... dokładnie ten sam, którego używam będąc z nim w łóżku i kochając go.
- To niesamowite uczucie, Mel. Tak jakby był ze mną. Jakbyśmy byli połączeni ze sobą. Jak gdybym była ekstremalnie i po królewsku przeleciana. - Jęczę, kładę się na plecach i pocieram usta. Uwielbiam to, że nadal czuję na nich smak Riptide’a.
- Brooke, pozwól mi tylko powiedzieć…- Mel kładzie się obok mnie i patrzy w sufit.
- Że kiedy go przed chwilą zobaczyłam, poczułam jakbym po trochu umierała w środku. Jest taki duży i taki gorący, że obcasy prawie mi się roztopiły i nagle poczułam się o dziesięć centymetrów niższa.
- Nie mogę kontrolować nagłego wybuchu śmiechu, a Mel skopuje buty i obraca się na
bok, uśmiechając się do mnie tradycyjnym psotnym uśmiechem a la Melanie.
- Jego usta były całe czerwone, jakby zacałował cię po francusku na śmierć. Riptide jest trochę
Neandertalczykiem, prawda? Jest tak cholernie pierwotny, omójboże! Założę się, że uprawiacie
seks analny.
- Nie uprawiamy! Jest zwierzęcy, ale opiekuńczy!- Jęczę, wiercąc się trochę na tą myśl.
- Ale na pewno na pieska, co?
- Tak, ale przestań mi przypominać!- Wołam w dobrym nastroju. Potem zamykam oczy i rozkładam ręce na moim brzuchu, czcząc dziecko, które jest we mnie.
- Naprawdę jest coś ekstremalnie zmysłowego w byciu z nim w ciąży. - Przyznaję.
- Jestem teraz tak bardzo świadoma mojego ciała, tego jak się czuje, jak się zmienia dla tego małego dziecka. Czuję jak moje żebra i biodra rozszerzają się, żeby zrobić mu miejsce, moje piersi się zmieniają, cała się  zmieniam…- Wzdycham, potem obracam głowę i patrzę na moją przyjaciółkę. Jest jedyną osobą, która mnie 'rozumiała' zanim poznałam Justina. Jedyną, która lubi mnie w każdej
mojej formie.
- Mel, nie mogę stracić tego dziecka. -Jej uśmiech znika i ściska moją rękę, leżącą na wciąż jeszcze płaskim brzuchu.
- Nie stracisz. To dziecko Riptide’a.
- Nie wiedzieliśmy, że to imprezka z okazji żalu, ale cieszymy się, że nas nie ominęła!- Mówi męski głos z otwartych drzwi. Podnoszę głowę, pociągając nosem i widzę mojego najlepszego przyjaciela, Kyle’a.
Stoi w Dockers’ach i koszulce polo obok Pandory. Jej ciemne włosy są upięte w roztrzepanego koka, z którego wszędzie wychodzą włosy.
- Jesteś preggo?- Naciska.
- Według tony badań i testów ciążowych to tak. Ale moje ciało nadal nie przyjęło tego całkowicie do wiadomości, poza częścią z wymiotowaniem. -Kyle podchodzi do mojego biurka i obraca krzesło, a Pandora wskakuje na łóżko w butach i całej reszcie. Nagle czuję jedynie zapach jej skórzaną kurtkę.
- Pan- Pan, nie sądzę, żeby twoje wibracje były wystarczająco niedojrzałe dla Brookey, więc siadaj tam.
- Mel poklepuje ją po boku, ale Pandora sięga przeze mnie i popycha ją żartobliwie.
- Cicho tam, daj mi ją przytulić. -Pandora patrzy na mnie, ma ciemne oczy i ciemną pomadkę. Ludzie nie wiedzą, że Goci są ekstremalnie wrażliwymi ludźmi, a przynajmniej Pandora taka jest. Nie bez powodu stajesz się Gotem. Myślę, że jest po prostu z natury dramatyczna i lękliwa. A to wszystko
stało się po tym jak jakiś dupek złamał jej serce. Jak mówi Melanie... to cud, że nie stała się lesbijką.
- W porządku?- Pyta Pan i zanim mogę potaknąć czy odpowiedzieć, przyciąga mnie do swojej skórzanej kurtki i czuję jak Melanie przytula się do moich pleców. Melanie nigdy nie potrafi powstrzymać się przed tuleniem. Nawet mówi hmmm.
- Wszystko będzie dobrze, Brookey. - Mówi Mel. Potem dodaje w moje ucho.
- Obiecałam twojemu mężczyźnie, że się tobą zajmę. Poprosił mnie, żebym dbała o to, byś nie była sama. Żebyś była dobrze odżywiona, i żeby się tobą zajmować. Riley powiedział mi, że on i Pete będą potrzebowali ode mnie codziennych raportów, żeby mogli zadowolić Justina. I powiedział mi też, że wymiotowałaś, i że tatuś twojego dziecka chce, żebyś jadła, do cholery! -Jęczę w proteście i wysuwam się z ich objęć.
 - Nic mi nie jest. Kiedy zgłodnieję to zjem coś. Jeśli moje ciało będzie potrzebowało jedzenia to powie mi o tym. Zgadnijcie po co zaprojektowano głód?
- Nie obchodzi nas czy chcesz jeść czy nie. Jesteśmy sługami twojego faceta i mamy misję. Już nawet coś ci kupiliśmy, ze względu na stare czasy. - Informuje mnie Kyle, kiedy wstaje z krzesła i wraca z torebką z Jack in The Box. W tej chwili przypomina mi się jak te trzy mośki zagoniły Pete i Riley’a do okienka fast food’a wieki temu. W wieczór, w który Justin mnie zatrudnił. I myślę o tym sądnym wieczorze i jak już wtedy odmienił moje życie, kiedy jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Wszystkie moje uczucia stłoczyły się w piersi, i gdy Kyle przynosi torbę, dopadają mnie mdłości.
- Zabierzcie to stąd! - Błagam, ściskając nos, co tylko powoduje, że mój głos brzmi śmiesznie.
- Nie za dobrze sobie radzę z niektórymi zapachami. I potrzebuję warzyw dla dziecka. Potrzebuję kwasu foliowego i wapna, czyli rzeczy, których to gówno nie ma, gwarantuję wam. Co z was za przyjaciele?- Śmieje się triumfalnie.
- Wiedzieliśmy, że to powiesz, bo inaczej nie byłabyś sobą, więc Jack jest dla nas. Dla ciebie mamy coś innego. - Wychodzi z pokoju, a potem wraca i pokazuje  brązową torebkę z Whole Foods.
- Podoba się? Chcesz teraz porozmawiać o dobrych przyjaciołach? - Rzucam w niego poduszką.
- Przynieś to tutaj!- Zaglądam do torebki i widzę wrap’a z indykiem, którego lubię i nagle gest moich przyjaciół i ich wsparcie obejmują mnie jak tulenie, które właśnie mi dali. Przyjemne i ciasne.
- Jesteście dla mnie za dobrzy. - Mówię, kładąc torebkę na stoliku nocnym.
Melanie ciągnie za mój kucyk.
- Zauważyłaś, że jesteś teraz papką? - Ściska moje ramię, i kiedy mój mały biceps odpowiada, dodaje.
- Ech, no przynajmniej w środku. - Wybucham śmiechem, potem zamykam oczy i widzę karmelowe oczy, sterczące włosy.
Chcę ścisnąć go tak mocno, ale jest tak daleko. Zamiast tego owijam ręce wokół jego dziecka.
Potem spoglądam na mój telefon. Jus nie polega tak na telefonach i Internecie jak inni ludzie. Ja też nie, ale teraz ściskam mój telefon, bo jest liną łączącą mnie z nim. Nawet nie jest typem, który pisze SMS-y, ale mam to gdzieś.
*Zadzwonisz do mnie dzisiaj, jeśli będziesz chciał?*
Odpowiedź zajmuje mu około godziny, ale szczerzę się jak głupia, gdy ją widzę.
*Właśnie wylądowałem. Zadzwonię.*
Oglądamy film, a potem Melanie zeskakuje z łóżka.
- Hej, kurczaczku! Mówiłam ci? Następny facet, z którym się prześpię będzie miał niespodziankę. Właśnie zaczęłam brać lekcje tańca na rurze!- Chwyta moją stojącą lampę i zaczyna pokazywać nam czego się nauczyła, poruszając się grzesznie z jedną pokrytą jeansem nogą oplecioną wokół pręta.
- Kyle, czy to uruchamia twój silnik?
- Stara, to byłoby kazirodztwo. - Mówi Kyle z mojego krzesła, na którym siedzi okrakiem.
- Dlaczego? Nie jesteś moim bratem!- Protestuje.- No daj spokój. Twój silnik przyspiesza?- Rusza swoim tyłeczkiem tak, aby widział.
Kyle siedzi tam i wygląda dokładnie jak Justin Timberlake. Odzywa się z wahaniem.
- Coś tam… pyka.
- Pan, chodź tutaj. Piotrusiu Panie, poruszaj się ze mną, żeby uruchomić zardzewiały silnik Kyle’a. Pokażę ci za darmo czego się nauczyłam.- Pandora pod chodzi do stacji dokującej iPod’a i stawia swój telefon. W moim pokoju momentalnie wybucha rockowa piosenka.
- W porządku, dajmy Kyle’owi wzwód!- Zrzuca skórzaną kurtkę jak gdyby robiła striptiz przed tym biedakiem i podchodzi do Mel. A potem ona i Melanie trącają się tyłkami, mając super ubaw. Słucham piosenki, próbując odnaleźć tekst pośród tego całego hałasu i zastanawiam się czy to jest coś, co kiedyś chciałabym mu puścić.
To bez sensu, więc chwytam iPod’a Justina, wkładam słuchawki do uszu i słucham 'When You’re Gone' Avril Lavigne. Jak miło posłuchać piosenki, którą rozumiesz. Albo, która rozumie ciebie. Dociera do ciebie, że to co czujesz jest ludzkie i normalne, nawet jeśli są to uczucia, których wolałbyś nie mieć.
Wysyłam mu link z YouTube’a. Nie odpisuje i podejrzewam, że jest na siłowni, boksując worki do upadłego. Jak zniesie te dwa miesiące rozłąki?
Nie mogę otrząsnąć się z myśli, że chociaż to ja jestem tutaj bardziej emocjonalna, to będzie większy test dla niego niż dla mnie. Nadal się nad tym zastanawiam, kiedy zaczynają się skurcze. Wiercę się na łóżku, podczas gdy moi przyjaciele dalej rozmawiają. Cała moja uwaga skupia się na tych okropnych
skurczach, które uruchamiają we mnie tryb 'walcz albo uciekaj'. To takie uczucie jakby ktoś ranił moje dziecko. Moje własne ciało rani moje dziecko. Przeszukuję iPoda w celu znalezienia piosenki, która mnie uspokoi i jedyną, której się to udaje jest 'Iris'.
Ale ból robi się coraz większy. Po cichu wyjmuję słuchawki i powoli wstaję z łóżka.
Moi przyjaciele milkną, gdy widzą, że idę skulona do łazienki. Zamykam drzwi, i kiedy sprawdzam, krew wróciła. I to bardzo.
Przez chwilę po prostu oddycham mocno przez nos i opieram głowę o płytki, próbując się uspokoić. Kochająco dotykam mojego brzucha i próbuję mówić do dziecka w mojej głowie. Mówię mu, że nikt nie zrobi mu krzywdy. Że jest bardzo chciane i już bardzo kochane.
Wyobrażam sobie jak patrzę w te karmelowe oczy, które kocham i muszę powiedzieć Justinowi, że straciłam jego dziecko. Znowu dopada mnie fala emocji i łzy, które myślałam, że już mi nie grożą, wypływają po raz kolejny.
- Mel. - Krzyczę przez drzwi.
- Mel, nie wiem czy to dziecko przetrwa. - Otwiera drzwi ze zrozpaczoną miną.
- Brooke, on dzwoni. Dzwoniło już kilka razy. Mam odebrać?
-Nie! Nie!
- Źle wyglądasz, a on powiedział, że mam mu od razu powiedzieć jak będziesz go potrzebowała. Brookey, myślę, że powinnam dać mu znać...
- Nie! Melanie. NIE. Posłuchaj, on nic nie może zrobić. Musi walczyć! Jest coś, co musi robić. Nasze dziecko i ja będziemy go wspierać, a nie powstrzymywać. Słyszysz mnie?
- Więc chociaż pozwól mi zabrać cię do szpitala. Wyglądasz jakby rozrywało cię na dwie części!.- Mówi.
- Tak...nie! Nie powinnam się przemieszczać. Muszę…odpocząć. Nie…stracę…tego…dziecka...- Robię wdech i kręcę głową, a potem podciągam nosem.
- Proszę, przyniesiesz mi telefon? - Przynosi go i piszę mu SMS-a.
*Moi przyjaciele nadal tutaj są. Może porozmawiamy jutro?*
*O tej samej porze?*
*Tak, o każdej porze*
*Ok*
*Dobrej nocy, Justin*
*Tobie też.*
Odkładam telefon na bok i zamykam oczy, gdy wymyka mi się kolejna łza. Jest dobrym, cichym facetem i nie pisuje SMS-ów, ale już czuję się oderwana od niego. Głęboki oddech.
- Pomożesz mi wyciągnąć z walizki krem z progesteronem?- Mówię do pomieszczenia.
Melanie wychodzi z łazienki i zaczyna klaskać niczym nauczycielka piątoklasistów, która ma już dość.
- Ludziska, koniec zabawy. Pakuję Brooke do łóżka. -Kyle i Pandora sprzątają po swoim jedzeniu. Wstyd mi, że będę musiała pokazać się im z opuchniętą twarzą, ale czuję ich troskę, gdy wychodzę i kładę się na łóżku. Kiedy wychodzą, smaruję się kremem po brzuchu i udach. Potem Melanie wychodzi z łazienki w starym T-shircie.
- Minęły wieki odkąd robiłyśmy piżamową imprezkę. To znaczy, tylko we dwie - Śmieje się i wchodzi do mnie pod kołdrę. Następnie znika i słyszę jak mówi przy moim brzuchu.
- A ty? Nie dostałeś wiadomości? Jesteś wojownikiem! Synem Riptide’a i Brooke! Pokaż swojej mamie i tacie z czego jesteś zrobiony! -Uśmiecha się, gdy wraca na górę, zamykam oczy.
Mam nadzieję, że nasze malutkie dziecko słucha.

__________________________________________________________________________________

Mel jest świetną przyjaciółką :) awwh

Do następnego Miśki!
xx

18 komentarzy:

  1. Już po raz trzeci pierwsza ? ;) nie przypuszczałabym :D
    Nie wytrzymam tych rozdziałów jeśli mają być aż tak poruszające♥
    Mam nadzieje, że Brookey szybko wróci do zdrowia♥♥
    Kocham tą 'książkę' i Ciebie za to, że to przekładasz :)
    see ya ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku jak brakuje mi momentów Justina i Brooke ew. Mam nadzieje, ze to szybko przeminie. Strasznie szkoda mi B. Niech z dzieckiem bedzie już wszystko wporzadku. Rozdział cudowny! Czekam z niecierpliwoscią na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jak zawsze świetny. Z niecierpliwieniem czekam na następny ❤️ // ccj

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym mieć taką przyjaciółkę jak Mel :) Jest niesamowita! Brooke ma wielkie szczęście (mimo wszystko) :)
    Myślę, że Petardce i Remiemu :/ dobrze zrobi taka rozłąka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny (; Czekam na nexta (:

    OdpowiedzUsuń
  6. eww... To dopiero pierwszy taki rozdział, a wiedząc, że prawdopodobnie będzie ich więcej to jestem podłamana! Chce B. i J. byli razem! :(:
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Zgadzam sie całkowicie z komentarzem nade mną :/ Tez jestem ta wizja podłamana :/ Mel jest cudowna bff. Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mimo wszystko kocham to opowiadanie! To jest w 100% świetne! :)
    Przecież w prawdziwym życiu nigdy nic nie jest idealne ;) A w ich wypadku wszystko było idealne ;)
    W końcu musiało się coś stać! ale też nie podoba mi się wizja braku Justina w najbliższych rozdziałach:(
    Ale czekam na te sprośne telefony ;) które sobie obiecali w końcu!
    Do następnego xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy mogłabyś w jakiś sposob (np za pomocą Twittera) powiadamiać o nowych rozdziałach? //ccj

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z boku masz 'informowani' tam wpisz nick z TT ;)
      JellyBoo
      xx

      Usuń
  10. Najlepsze tłumaczenie ever! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  11. ''Mam nadzieję, że nasze malutkie dziecko słucha.'' - muszę użyć tego tandetnego słowa:
    to jest SWEET! ♥ haha ;D od razu mi ulżyło gdy to ze mnie wyszło ;) hah
    Te rozdziały robią się coraz ciekawsze! Come on! Jestem podzielona: z jednej strony chcę, żeby jak najszybciej dodawała rozdziały, a z drugiej nie chcę by tak szybko się skończyło!♥
    Jednak najlepszą wersją byłoby to, że przekładasz wszystkie części♥♥
    Więc proszę zastanów się nad tym :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ona nie straci dziecka, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  13. Za mało naszego Justina w tym rozdziale :/ wszystkie takie będą? Do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Na razie same smutne te rozdziały :(
    Czekam na kolejny (mam nadzieję, że trochę bardziej optymistyczny) :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Biedna Brooke :( Nich już wyjdzie z tej fazy poronienia :/ Czekam na następny :')

    OdpowiedzUsuń