czwartek, 30 lipca 2015

1. Witaj ponownie Riptide.


  Minęły dwa miesiące, dokładnie sześćdziesiąt dwa dni odkąd wróciłam do niego.
Tysiąc czterysta osiemdziesiąt osiem godzin pożądania, tęsknoty i potrzebowania go. Było
jeszcze więcej od kiedy tysiące kobiet, mężczyzn i fanów na całym świecie zobaczyło jak upada.
Wrócił. To ta chwila. Pierwsza walka nowego sezonu Podziemia.
Trenował jak szaleniec. Ma jeszcze więcej mięśni. Jest teraz bardziej wyrzeźbiony niż kiedykolwiek i wiem, że w tym sezonie jest gotów wziąć, co jego.
Widownia areny w Waszyngtonie D.C zawiera około tysiąca osób, i kiedy ogłaszają zwycięzcę obecnej walki, tłum robi się niecierpliwy.
Wszyscy wiemy, że teraz jego kolej. Jego asystent, Pete, siedzi spięty i w gotowości po mojej prawej. Powiedział mi, że jest 'atrakcją' ... że większość ludzi w arenie przyszła dla niego.
Wiem, że ja na pewno.
Powietrze jest naładowane podnieceniem, perfumami, piwem i potem. Dwaj poprzedni bokserzy właśnie schodzą z ringu. Jednemu asystuje jego drużyna, moje serce wali, gdy siedzę nieruchomo na moim krześle w pierwszy rzędzie, na samym środku, właśnie tam, gdzie chce tego mój mężczyzna. Więc czekam, moje ciało jest super uświadomione tego, a serce bije rytmem jego imienia. Justin, Justin, Justin…
Głośniki trzeszczą, kiedy prowadzący włącza mikrofon i niemal wyskakuję ze skóry.
- Panie i panowie, wszyscy pamiętamy nasze zmiażdżone dusze... nasze złamane duchy!
Ulubieńca publiczności, który w zeszłym roku przegrał finałową walkę o mistrzostwo. -Tłum wydaje z siebie 'buuu' na wspomnienie tego, a moje gardło zatyka się na myśl jak wynoszono z ringu połamane ciało Justina.
- Ludzie, nie bójcie się. Nie bójcie się!
-JUSTIN!!!!!!- Ktoś krzyczy.
- No dalej, dajcie go już! - Woła ktoś inny.
- Och, damy. Nie wątpcie w to... damy. - Mówi posępnie prowadzący boleśnie torturując tłum.
- Po wielu spekulacjach i pogłoskach, to już oficjalne. Ten człowiek walczy tego sezonu i nikomu nie odpuści! Panie i panowie, oto on. Oto. On! Wszyscy wiedzą o kim mówię? Tłum ryczy.
- RIP-TIIIIIIDE!
- Kto?
- RIP-TIIIIDEEE!
- Jeszcze raz, bo was nie słyszę!
- RIPTIIIIIDEEE!
- Właśnie tak, panie i panowie! Nasz ulubiony niegrzeczny chłopiec z tym niesławnym uśmiechem i zabójczymi pięściami, który jest gotowy wyryć R.I.P na każdym, kto w tym roku stanie na jego drodze. Jeden, jedyny, Juuuustin Bieber, wasz RIPTIDE!! - Dzika zachwyt przebiega przeze mnie, gdy tłum wstaje i wrzeszczą jak nigdy wcześniej.
- Mój Boże, ale jego fani są go spragnieni. - Mówi Pete. I ja też. Mój Boże. Ja też.
Po przeciwnej stronie ringu kobieta macha majtkami w powietrzu. Majtkami! Inna  podnosi tabliczkę z napisem WCIĄGNIJ MNIE POD SIEBIE, RIPTIDE!
Robi mi się sucho w ustach, tysiąc jeden rzeczy lata mi w brzuchu, kiedy widzę przebłysk czerwieni.
A potem się zbliża.
Truchtając przejściem w stronę ringu. Jego ringu. Moje ciało ożywa, gdy przebija się przez tłum.
Niektórzy fani uciekli ze swoich miejsc aby spróbować go chwycić, ale z łatwością ich unika i dalej przemierza tłum z twarzą zakrytą kapturem jego czerwonego, satynowego szlafroka.
Justin. Mój Justin. Mężczyzna, którego kocham każdą ociupinką siebie.
- Riptide, wkładasz seks w SEKSOWNY!
- Justin, chcę, żebyś mnie kurwa zapłodnił!

Wchodzi na ring płynnym skokiem, a potem powoli zdejmuje szlafrok z napisem RIPTIDE, nie spieszy się. Krzyki setek kobiet dzwoni mi w uszach, kiedy idzie do swojego narożnika i podaje szlafrok Riley’emu, zastępcy trenera.
Riley klepie go po umięśnionych plecach i z uśmiechem mówi mu coś. Justin odrzuca głowę do tyłu jak gdyby się śmiał, a potem staje na środku ringu i wyciąga swoje długie, wyrzeźbione ramiona. Zaczyna robić ten wolny i zarozumiały obrót mówiący 'wiem, że wszyscy chcecie mnie zerżnąć'.
Umieram.
Nigdy, przenigdy nie przyzwyczaję się do jego widoku na ringu. Moje serce uderza z podnieceniem w klatce piersiowej podczas, gdy całe moje wnętrze pulsuje potrzebą. Moja pierś jest jak balon, który zaraz wybuchnie zachwytem. Twardy, smukły, idealny, niebezpieczny, cały piękny i cały mój.
Moje oczy spijają każdy centymetr tego, na co ślini się tutaj każda inna kobieta i bezsilnie omiatam wzrokiem od góry do dołu jego idealną, atletyczną figurę. Moje oczy z miłością piszczą jego opaleniznę i całują celtyckie tatuaże wokół jego bicepsów.
Podziwiam jego tors i jego długie, silne nogi, wyrzeźbione ramiona, wąską talię i szerokie ramiona. Każdy mięsień w jego idealnym ciele jest tak zdefiniowany, że kiedy przesunąć palcem po jego wspaniałej posturze, dokładnie wiadomo, gdzie kończy się jedna struktura, a zaczyna kolejna.
I kiedy jeszcze bardziej się obraca, widzę tarkę ośmiopaku na jego brzuchu... osiem!
Tak, to jest niemożliwe, ale je ma… a jego twarz. O Boże, nie dam rady.

Szorstka szczęka. Olśniewające karmelowe oczy. Seksowny uśmieszek. Dołeczki. Ma uśmiech na twarzy... ten chłopięcy i figlarny wyraz twarzy mówi, że ma wiele rzeczy zaplanowanych na ten wieczór i nie chcesz ich przegapić.
Zbiorowe westchnięcie rozchodzi się w rzędach za mną, kiedy obraca się w naszą stronę.
Motylki w moim żołądku budzą się, gdy te tańczące karmelowe oczy zaczynają przeszukiwać tłum, cicho śmiejąc się z nas wszystkich. Najwyraźniej bawi go nasza obsesja związana ze wszystkim, co dotyczy Justina Bieber'a.
Obok mnie blondynka w średnim wieku ze zbyt dużą ilością botoksu skacze w górę i w dół krzycząc jak wariatka.
- Justin! Daj mi posmakować tego Riptide’a! - Opanowuje mnie chęć chwycenia ją za włosy i posadzenia z powrotem, ale w tym samym czasie wiem też, że nie można patrzeć na niego bez rozpłynięcia się w kałużę pożądania.
Jest ogierem. Został stworzony do współżycia. Do prokreacji.
I pragnę go jak kolejnego oddechu. Pragnę go bardziej niż którakolwiek z tych krzyczących kobiet.
Pragnę kawałka jego. Pragnę jego ciała. Jego umysłu. Jego serca. Jego pięknej duszy.
Mówi, że jest mój, ale wiem, iż istnieje część Justina Bieber'a, której nigdy nie będę miała.
Jestem jego, ale on nie da się zmienić i podbić.
Jedyną osobą, która może pokonać Justina Bieber'a jest on sam.
Stoi na ringu, jak zawsze nieuchwytny i tajemniczy, czarna skrzynka tajemnic bez końca.
A ja chcę zatracić się w nim, nawet jeśli nie będę taka sama.
Pete trąca mnie w żebra i szepta mi do ucha.
- Mój Boże, to niesprawiedliwe, że to on skupia na sobie całą uwagę, a to...- Pokazuje na wychudzonego siebie. - Nie dostaje nic. - Uśmiecham się.
Z tymi kręconymi włosami i brązowymi oczami, Pete zawsze jest ubrany w czarny garnitur i krawat. Jest nie tylko osobistym asystentem Justina, ale też jakby jego starszym bratem i jednym z moich najbliższych przyjaciół.
- Norze podobasz się taki jaki jesteś. - Drwię z niego używając mojej młodszej siostry.
Uśmiecha się i rusza brwiami z powrotem wskazując na ring, gdzie Justin kończy swój obrót i staje prawie przodem do mnie.
Zakończenia moich nerwów podnoszą się i mrowią w podekscytowaniu, kiedy jego
migoczące, karmelowe oczy przesuwają się po moim rzędzie. Wie, że w nim będę. Przysięgam,
że każda cząstka mnie drży w oczekiwaniu, czekając aż te oczy mnie odnajdą. I odnajdują.
Oślepia mnie. Niewidzialny prąd skacze pomiędzy nami. Jego uśmiech zakorzenia się we
mnie i nagle wnętrze mojej piersi, tam gdzie bije serce, wydaje się być płonącą pochodnią,
którą zapalił.
Jego oczy trzymają mnie na uwięzi swojego kochającego żaru i dzisiejszego wieczoru widzę jego cichą radość, zaborczość, terytorialny wzrok, który mówi wszystkim tu zebranym, że Należę. Do Niego. Potem wskazuje na mnie. Moje serce zatrzymuje się.
Wydaje się, że oczy wszystkich podążają za palcem skierowanym w moją stronę. Jest wycelowany prosto w moją pierś, gdzie moje serce pędzi do niego. Jego rozgrzany do czerwoności, niebieski wzrok mówi 'To dla niej'.
Wrzask zadowolenia tłumu eksplodował wokół mnie. Uderza mnie jak adrenalina, jak szot tequili, która od razu uderza do głowy. Sposób, w jaki jego fani kochają go. Sposób, w jaki on ich kocha.
Sposób, w jaki kocha mnie.
Jestem pod wrażeniem tego jak publika reaguje na niego i tego jak stoi tam z tymi dołeczkami, wchłaniając całą energię pomieszczenia i kierując ją do 'Riptide’a'.
Boże, kocham go i chcę, żeby nigdy o tym nie zapomniał!
Ogarnięta impulsem, wysyłam mu całusa. Łapie go i przyciska do swoich ust.
Tłum robi się jeszcze głośniejszy. Justin wskazuje na mnie śmiejąc się, ja też się śmieję. Moje oczy pieką trochę, bo jestem taka szczęśliwa, że nie mogę ze sobą wytrzymać.
Jestem szczęśliwa, że on jest szczęśliwy i znajduje się tam, gdzie jego miejsce.
To jego sezon. Tego roku nic nie powstrzyma Justina Bieber'a przed zostaniem mistrzem Ligi Podziemia. Nic.
Zrobi, co tylko będzie konieczne, bo jest ambitnym, silnym mężczyzną z pasją i obojętnie czy się boję, martwię, czy jestem podekscytowana albo wszystkie powyższe, to będę go wspierała.
- A teraz, panie i panowie, prosimy o aplauz dla nowego zawodnika w Podziemiu. Z
Klubu Wojowników, sławny, napawający lękiem i zabójczy Grant Gonzalez, Gooodzillaaa!

Kiedy wywołują jego przeciwnika, Justin niecierpliwie okrąża ring jak pantera. W końcu z drugiego przejścia wyłania się ogromna bryła srebra. Justin zgina palce przy bokach obserwując jak mężczyzna wchodzi na ring. Dzisiejszego wieczoru wszyscy mają zabandażowane ręce z odkrytymi kostkami, prawie tak jak walczono w dawnych czasach.
Nowy bokser ledwo co zdejmuje szlafrok, gdy publika zaczyna buczeć.
- Booooo! Boooo!
- Ten facet zabił kilku ludzi podczas walki. - Mówi mi Pete na wytchnieniu.
- Gra nieczysto i jest nieprzyjemnym skurwielem.
- Nie mów mi, że ludzie umierają podczas tych wydarzeń?- Pytam w horrorze czując niepokojące drżenie w moim brzuchu. Pete przewraca oczami.
- Brooke, to niecenzurowane walki. Oczywiście, że gówno się zdarza. - Myśl o Justinie bijącym się z zabójcami, atakuje moje standardowe lęki przed walką na zupełnie nowy poziom. Lęki, które stłamsiłam, gdy mój mężczyzna spijał adorację widowni. Lęki, które teraz łapią mnie za żołądek i ściskają mnie jak pięść.
- Pete, śmierć to coś więcej niż 'gówno'.

Justin łączy pięści ze swoim przeciwnikiem i tłum milknie. Moje wnętrze kompletnie nieruchomieje. Żywiołowo, prawie szaleńczo oceniam nowego faceta jak gdybym mogła dowiedzieć się czegoś z samego jego wyglądu. Biała skóra młodego mężczyzny jest posmarowana czymś, co wygląda jak tłuszcz. Czy pozwalają na bycie śliskim podczas walki?
Ma długie włosy związane w kucyk i mięsiste mięśnie jak prawie każdy bokser, którego widziałam.
Nikt nie jest tak szczupły i piękny jak mój Justin. Założę się, że żaden z nich nie dba tak o swoje ciało i nie trenuje z takim poświęceniem jak on. Kiedy rozbrzmiewa gong, przestaję oddychać.
Zbliżają się do siebie. Justin czeka aż mężczyzna wykona ruch, jego garda jest idealnie uniesiona, każdy silny mięsień rozluźniony, żeby mógł szybko zareagować. W końcu Godzilla wymierza cios. Justin robi unik i uderza go w bok ciała i... co niewiarygodne... z łoskotem posyła tego ogromnego potwora na podłogę.
Łapię powietrze w całkowitym niedowierzaniu, gdy sędzia zaczyna odliczanie. Tajemniczy uśmiech wygina usta Justina, gdy patrzy w dół na nieruchomą postać i praktycznie prowokuje go, by się ruszył.
Nie robi tego. Ryk rozdziera się przez tłum.
Pete skacze na nogi i macha pięściami w powietrzu.
- Taa! Właśnie tak! Kto jest mistrzem? Kto. Jest. MISTRZEM?!
- Panie i panowie, JEDEN CIOS! - Krzyczy przez głośniki prowadzący.
- Jeden pieprzony cios! Wrócił! WRÓCIŁ!! Mężczyźni i kobiety, dziewczyny i pieprzeni chłopcy, daję wam dzisiaj jednego, jedynego Riiiptide’a! RIPtiiidee! - Podnosi ramię Justina w zwycięstwie.
I chociaż cała arena wykrzykuje jego imię, te tańczące karmelowe oczy momentalnie kierują się na mnie i moje całe ciało zaczyna boleć w każdym miejscu. Boże.
Jest pieprzonym bogiem seksu. I cholernie mnie podnieca.
-Riptide, proszę, och, proszę, pozwól się dotknąć!- Krzycząca kobieta biegnie do brzegu ringu i wyciąga rękę przez liny.
Justin lituje się nad nią i chwyta jej rękę. Lekko przesuwa ustami po jej kostkach, a ona zaczyna histerycznie krzyczeć. Śmieję się, ale potem wąż zazdrości owija się wokół mojego brzucha. Spogląda na mnie, kiedy ją puszcza, a potem zeskakuje z ringu. Lekkość z jaką się porusza przypomina mi wielkiego, zabójczego kota. Justin… Justin…Justin…
Podchodzi do mnie, uśmiech na jego twarzy mówi mi że uważa, że jest bogiem.
- Jesteś zazdrosna. - Mówi tym głębokim głosem, od którego zginają mi się palce u stóp.
- Trochę. - Mówię śmiejąc się z siebie.
Nie śmieje się, ale uśmiecha się uśmiechem, który błyszczy w jego karmelowych oczach, kiedy przesuwa palcami po moim gardle. Potem czuję jak opuszek jego kciuka delikatnie gładzi skórę mojej dolnej wargi. Motylki w moim brzuchu budzą się. Jego oczy są w połowie zamknięte, gdy pieści moje usta. Robi to wolno, od kącika do kącika, a potem, wydaje się że uważa, iż te usta należą do niego, pochyla się i bierze je.
Jego usta rozpalają mnie. Mój żołądek przewraca się, gdy siłą rozchyla moje wargi i kiedy na chwilę pojawia się jego gorący, wilgotny i silny język szybko smakując mnie, muszę powstrzymać jęk.
- Nie bądź. - Mówi surowo spoglądając w dół na moje pocałowane usta i przez chwilę podziwia swoje dzieło. Przez ułamek sekundy przyciska usta do mojego czoła, a potem wraca na ring spacerkiem, zrelaksowany i pełen gracji. Słyszę za sobą zdyszane głosy.
- Jasna cholera, chcę to robić do śmierci.
-Omójcholerny Boże, był tutaj! - Oblizuję usta i nadal czuję smak tego seksownego gówniarza, co sprawia, że moje stuki twardnieją, a cipka puchnie kompletną zaborczością.
Kiedy wywołują jego kolejnego rywala, Justina zgina mięśnie ramion aż do koniuszków palców. Uśmiecha się do mnie z ringu i jego dwa dołeczki bardzo jasno mówią mi jak bardzo podoba mu się to, że zostawił mnie w kałuży miłości i tęsknoty. Diabeł.
Na ring wchodzi bokser, którego pamiętam z zeszłego roku, Parker Drake, 'Terror'.
I rozlega się gong.
Tłum cichnie, kiedy walka się zaczyna, a obaj mężczyźni zaczynają wymierzać ciosy i uderzać.
Ciosy Justina są potężne i słychać jak jego pięści lądują gruntowo, silnie i szybko niczym pioruny.
Pach, pach, pach!
 Obserwuję i słucham wiercąc się na moim siedzeniu.
Przeskakuję między ekscytacją i zmartwieniem, gdy Parker upada na ziemię. Skaczę na nogi i krzyczę 'Riptide' w chórze z innymi ludźmi.
Wiem, że to pierwszy z wielu razy, gdy będę patrzeć jak Justin odzyskuje wszystko, każdą rzecz...
którą dla mnie poświęcił.

_________________________________________________________________________________

Witajcie!!!
Podążamy dalszym losem tych dwojga ludzi.
Tym razem Brooke zrobi wszystko dla Justina.
Przyszykujcie się na 20 rozdziałów pełnych emocji i wrażeń!! :)

Do następnego Miśki!!
xx

Bohaterowie

                                                       

                                                           
                                                         Shenae Grimes As Brooke Dumas



                                                                      

                                                    Justin Bieber As Justin Riptide'a Bieber

         
                                                     
                                                        Candice Swanepoel As Melanie





wtorek, 21 lipca 2015

Wstęp


Serce jest pustym mięśniem i będzie biło miliardy razy podczas naszego życia.
Jest wielkości pięści i składa się z czterech jam... z dwóch przedsionków i dwóch komór.
Jak ten mięsień może pomieścić w sobie coś tak ogromnego jak miłości? Jest poza mną.
Czy to serce jest odpowiedzialne za zakochanie? A może kocha się duszą, która jest wieczna?
Nie wiem.
Wiem tylko że czuje tą miłość w każdej cząsteczce mojego ciała, w każdym oddechu który biorę, w całej bezmierności mojej duszy.
Nauczyłam się że nie można biegać z rozerwanym ścięgnem  i mieć rozbite serce na milion kawałków,
ale nadal można kochać całym sobą.
       Byłam połamana i poskładana na nowo.
       Byłam kochana i kochałam.
Jestem zakochana i już zawsze będę odmieniona przez ta miłość, przez tego mężczyznę.
Kiedyś myślałam o medalach i mistrzostwach, a teraz śnię jedynie o karmelowookim bokserze,
który jednego dnia zmienił moje życie, gdy położył swoje usta na moich...

___________________________________________________________________________________

 Nie mogę się doczekać aby podzielić się drugą częścią mojego ulubionego opowiadania o Brooke i Remy'm ( Justinie).