sobota, 1 sierpnia 2015

2. Szczęście = ON.



  W całym moim życiu spędziłam noc tylko z jednym mężczyzną. Uwielbiam wpadać na jego mięśnie, kiedy śpimy. Uwielbiam to jak pościel pachnie nim, nami, i to jak jego ramiona stały się moją ulubioną poduszką, choć są twarde jak diabli i nie rozumiem, dlaczego lubię na nich spać. Ale tak jest. Przychodzą w zestawie z jego ręką wokół mojej talii, jego zapachem, ciepłem uwielbiam to wszystko, każdy element. Zwłaszcza, gdy opuszcza głowę, żeby wtulić nos w moją szyję, a ja zakopuję mój w jego. Problem w tym, że jego strona łóżka wyrzuca go dokładnie o dziesiątej rano, a moja strona chyba nie ma takiego guzika.
Dzisiaj czuję się ociężała i wiem, że nawet nie ma go w pokoju. Powietrze jest inne, kiedy nie ma go w pobliżu. Ładuje je, gdy jest obok. To jak powolna, potężna wibracja wokół mnie, przez którą robię się hiper czujna. Wtedy czuję się zarówno bezpieczna jak i podekscytowana.
Naprawdę zatraciłam się w nim.
Sześć miesięcy temu chciałam tylko przygody na jedną noc...trochę się zabawić po poświęceniu wielu lat mojej karierze. Zamiast tego…dostałam jego.
Nieprzewidywalnego, wkurzającego, seksownego…mężczyznę, którego wszyscy pożądają, a ja nie chciałam. Skończyło się nie tylko na tym, że go pożądam, ale zakochałam się w nim. Teraz, kochanie go jest najbardziej ekscytującą kolejką górską jaką w życiu jeździłam.

Siadam na łóżku, pocieram oczy żeby osłonić je przez strumieniami światła słonecznego i żałuję, że przez moje żyły nie płynie Red Bull i Monster, tak jak u Justina.
Prawie nie spaliśmy uprawiając nasze ulubione zmysłowe rzeczy, a on już jest gotowy do akcji.
Nawet widzę jego walizkę przy drzwiach, jest już gotowa do wyjazdu na naszą kolejną lokację. Ja jeszcze się nie spakowałam.
Mrugam wstając z łóżka i idę do małej szafy w poszukiwanie czegoś do ubrania, kiedy zauważam list leżący na jego stoliku nocnym obok iPhone’a, którego rzadko włącza, no chyba że chce posłuchać muzyki. Widok mojego listu przywołuje wodospad okropnych emocji i muszę się powstrzymywać, żeby go nie chwycić, nie podrzeć i nie spuścić w toalecie.
Ale Justin byłby bardzo wściekły. Ten głupi list, który mu zostawiłam gdy odeszłam, stał się jego skarbem. Bo mówię w nim to, czego nikt nigdy wcześniej mu nie powiedział.
Kocham cię, Justin.
Moje nogi zaczynają się trząść, więc zamykam oczy i mówię sobie, że nie jestem idealna. Nigdy mnie nie nauczono jak to robić. Nigdy nie śniłam o miłości, o partnerze…
Śniłam o sportach i najnowszych butach do biegania. Nie o sterczących ciemnych włosach i
brązowych oczach. Próbuję się nauczyć być kobietą, na jaką zasługuje. I chcę spędzić resztę życia na pokazywaniu Justinowi, że zasługuję na niego. Przez resztę moich dni będę się upewniała, że odzyska to, co przeze mnie stracił. Jeśli ktoś na świecie zasługuje na mistrzostwo... to on.
- Uspokój się, to cipa. - Słyszę jego szorstki, męski głos na zewnątrz głównej sypialni.
Śmieję się na odpowiedź mojego ciała, kiedy słyszę jak Justin wymawia słowo 'cipa'... moje łono zaciska się i od razu robi mi się trochę cieplej. Dziwka.
Przeszukuję jego rzeczy w szafie uśmiechając się, a potem muszę iść do jego walizki.
Wiem, że lubi gdy noszę jego rzeczy. Myślę, że przez to czuje jakbym była jego własnością, to takie niedorzeczne, że lubię podżegać jego tendencje samca alfa. Karmelowooki jest... zaborczy, ale czarnooki... terytorialny.
Podoba mi się, kiedy zaczyna warczeć, że należę do niego, a jemu podoba się, kiedy noszę jego ubrania. Więc dlaczego tego ranka oboje nie możemy być zadowoleni? Biorę jego szlafrok bokserski z napisem RIPTIDE i zakładam go, a potem pędzę do łazienki umyć zęby i twarz.
Związuję włosy w kucyk i wychodzę na zewnątrz. Mój Boże.
Nie wierzę jak on na mnie działa. Nawet nie mogę wytłumaczyć tej drżąco...trzęsącą ...roztrzaskującej się we mnie kombinacji, ale to coś absurdalnego.
- Śledzi cię, stary. Nie widzę tutaj nic śmiesznego. - Mówi Pete z ostrzeżeniem w głosie.
- Jego ludzie pytają po hotelach, w którym hotelu się teraz zatrzymasz.
- Wyluzuj i obserwuj, Pete. - Mówi Justin, a ja gapię się przez chwilę słysząc jak oddech więźnie mi w gardle. Mój karmelowooki lew.
Jego ciemne włosy sterczą diabelsko. Atramentowe celtyckie tatuaże wokół jego umięśnionych ramion, wyginają się, gdy powoli sączy swój napój z elektrolitami. Widzę jego wspaniały, opalony tors.
Te spodnie od dresu, które nisko zwisają z jego wąskich bioder ujawniające czubek tatuażu w kształcie gwiazdy. Ma bose stopy. Wygląda seksownie, silnie i do tulenia.
Pulsująca energia, która wydaje się z niego promieniować, jest dla mnie jak magnes.
- Dzień dobry, Brooke!- Mówi z kuchni Diane Werner, jego dietetyk.
Justin obraca się niemal leniwie i powoli, bardzo powoli wstaje, jego mięśnie napinają się z każdym ruchem. Błyszczące, karmelowe oczy przeczesują wzrokiem moje ciało.
Widzą mnie w jego czerwonym szlafroku, który zwisa mi aż do kostek i terytorialny błysk zapala się w jego wzroku w taki sposób, że każda moja kobieca część zaciska się z pożądania.
- No witamy, pani Riptide. - Wyskakuje Pete, a jego brązowe oczy połyskują rozbawieniem.
Uśmiecham się, bo chcę nosić nie tylko ubrania mojego Riptide’a. Chciałabym, żeby poprosił mnie o noszenie jego nazwiska, mimo że kiedyś powiedziałam mojej najlepszej przyjaciółce, że nigdy, przenigdy nie wyjdę za mąż, bo moja kariera zawsze będzie na pierwszym miejscu. Parskam!
- Hej, Pete i Diane. - Mówię zaspanym głosem, ale moje oczy zostają na Justinie, a moje serce nie chce się uspokoić.
Czy kiedykolwiek się uspokoi w pobliżu niego? Gdy gapię się na niego tego ranka tak jak każdego ranka w ciągu ostatnich kilku miesięcy, mówię sobie, że nie śnię, że nie jest fantazją, że jest prawdziwy. Jest moim prawdziwym.
Uratował moją siostrę ze szponów mężczyzny, którego nawet nie potrafię nazwać.
Justin oddał ostatnią walkę o mistrzostwo w zeszłym sezonie w zamian za jej wolność...nawet się nie zawahał. Nawet mi nie powiedział. Stracił tytuł, ogromną ilość pieniędzy i mógł stracić życie. Wszystko, żeby uratować moją siostrę, Norę. Ale nie wiedziałam, że to było dla mnie.
Wiedziałam tylko, że nagle brał udział w ostatniej walce sezonu. Przegrywał. Był bity.
Znęcano się nad nim. Upadał. Wstawał. Pluł w Skorpiona.
Chciałam umrzeć.
Mój wojownik, zawsze taki ambitny, wytrwały, pełen pasji i determinacji, odmówił walki.
Boże, tak bardzo się myliłam. Nie karał mnie... ratował dla mnie moją siostrę.
Gdyby nie wrócił do mojego rodzinnego miasta, Seattle, bezpiecznie dostarczając Norę, popełniłabym największy błąd mojego życia i płaciłabym za to przez resztę życia.
Przeżyłabym resztę moich dni bez miłości, bez uśmiechu i co najgorsze, bez Justina. Tak jak na to zasłużyłam. Kiedy walczę ze stoma kilogramami wyrzutów sumienia, które przywołują te wspomnienia, pojawiają się jego dołeczki. Jeśli kilka minut temu myślałam, że byłam szczęśliwa, to nic nie równa się z tym nawałem
- Hej. - Szeptam.
- Więc moja petardka jednak żyje. - Mówi z diabelskim błyskiem w oku.
- Po tobie to ledwo. -Wybucha śmiechem, a Pete kaszle.
- Ludzie, ja nadal tu jestem, i Diane też. -Mój uśmiech znika, choć Justin dalej to robi, to jego uśmiech łagodnieje tak samo jak spojrzenie jego oczu. Nagle sprawia, że czuję się nieśmiało. Dziewiczo. Tak jakby zeszłej nocy rozebrał mnie do naga i tego poranka zostałam bez mojej odwagi, bez żadnego
szwu ochrony mając na sobie jedynie coś, co należy do niego.
Podchodzi do mnie nadal używając tych dołeczków jako zabójczej broni.
Moje ciało chodzi po ścianach, gdy zmuszam się do ruchu i spotykam z nim w połowie drogi. Zduszam pisk, kiedy wyciąga umięśnione ramię, zahacza palec o pasek szlafroka i przysuwa mnie do siebie resztę drogi.
- Chodź tutaj. - Grucha.
Pochyla głowę i zostawia pocałunek na płatku mojego ucha, a rękę rozkłada na moich plecach i głaszcze litery RIPTIDE, jak gdyby przypomnieć mi, że tam są. Brakuje mi tchu, kiedy opuszcza głowę do mojej szyi i zaciąga się mną długo i głęboko. Cholera, zabija mnie, kiedy to robi, a pomiędzy nogami czuję malutki, bolesny ucisk potrzeby.
- Justin, słuchasz mnie?- Pyta Pete.
Justin miękko warczy moje imię, nisko i głęboko, w taki sam sposób, kiedy pieprzy.
- Dzień dobry, Brooke Dumas.

Mój brzuch zaciska się w odpowiedzi, i kiedy zostawia miękki pocałunek na moim uchu, moje kolana robią się jak z masła, bo zawsze tak na mnie działa. Gdy głos Pete powtarza to, co właśnie powiedział, zaczynam się odsuwać, ale Justin mi nie pozwala.
Kopie krzesło dalej i siada, zabierając mnie ze sobą. Potem sadza mnie na swoim udzie tak, żeby mógł chwycić napój sportowca ze stolika i w końcu spogląda na Pete. Jego głos jest niski, ale stanowczy.
- Podwój naszych zwiadowców i każ im śledzić jego ludzi. -Jego palce przesuwają się w dół moich pleców, gdy opróżnia butelkę. Pete drapie się po głowie kręcąc głową w totalnym zdumieniu
- Justin…stary…ten pieprzony drań oszukiwał, żeby wygrać i wie, że przegra, jeśli będziesz walczył w tym sezonie. Teraz nas szpieguje i zrobi, co w jego mocy, żeby sabotować cię tego roku. Będzie próbował namieszać ci w głowie. Sprowokować cię, żebyś nawalił! -Prawie nie ogarniam tematu, ale cokolwiek 'prowokuje' Justina, nie jest dobrym pomysłem. Zazwyczaj jest opanowany. Jest trzeźwo myślący, nalegający i uparty, ale przede wszystkim dwubiegunowy. Nie chcesz budzić jego ciemnej strony, jeśli nie jesteś gotowy na radzenie sobie ze stoma kilogramami lekkomyślności, która nie śpi.
Bardzo lubię moje sto kilogramów lekkomyślności, ale i tak mnie martwi nawet, jeśli nie wydaje się ani trochę poruszony ostrzeżeniami Pete’a.
Zamiast odpowiedzieć swojemu asystentowi, obraca się do mnie i wplata palce we włosy na moim karku.
- Chcesz śniadanie?- Pyta mnie. Przysuwam się, przygryzając wnętrze policzka i ściszam głos, żeby oszczędzić to Pete’owi.
- Chodzi ci o to poza tym, które wyszło z mojego łóżka? -Szczypie mnie w nos i przysuwa się do mnie.
- Interesy wyrzuciły twoje śniadanie z łóżka.
- Właściwie to czuję się dzisiaj dziwnie skacowana. W ogóle nie jestem głodna.
- Skacowana po czym? Po moich ustach?- Pyta z rozbawionymi oczami.
Patrzę na jego usta, są takie pełne i idealne. Sposób, w jaki ich używa jest idealny.
Każde wymierzone słowo, jakie mówi, jest idealne. Seksowny drań. Oczywiście, że mam po nim kaca, takiego jaki nigdy mi się przydarzał zanim go poznałam.
- Wiesz. - Wtrąca Pete.
- Czułbym się mniej zaniepokojony nim i tym co planuje, gdyby już nie znał twojego Kryptonitu.
- Wskazuje głową na mnie.
- Nawet nie zbliży się do mojego Kryptonitu. Wcześniej go rozwalę.- Ciche przekonanie z jakim to mówi sprawia, że dostaję gęsiej skórki na ramionach i chyba trochę mnie mdli.
Finałowa walka zeszłego sezonu jest moim najgorszym koszmarem.
- Mimo tego, nadal przewiduję, że znajdzie sposób, by dotrzeć do twojego Kryptonitu.- Mówi Pete.
- Znajdzie sposób, żeby wcisnąć twój czerwony guzik, doprowadzić cię do niepokoju i lekkomyślności.
- Justin obraca się do mnie, potem odgarnia mi włosy na jedną stronę i odchyla moją głowę do tyłu, żeby przestudiować mnie. Tak jakby wiedział, że z trudem słucham imienia tego mężczyzny, tego jak rozmawiają o nim, już tym bardziej.
Czarny Skorpion jest moimi osobistym Voldemortem. Ten dupek skrzywdził moją siostrę, a potem mnie. A co najgorsze, skrzywdził Justina. Podczas tej finałowej walki.
Zrobił mu krzywdę przeze mnie. Boże, fantazjuję o zabiciu tego drania.
- Będzie się z tobą drażnił, dręczył cię…- Kontynuuje Pete zatrważającym tonem.
Justin obserwuje mnie w ciszy. Jego pierś jest naga, szyja opalona i silna, kiedy zwraca swoją uwagę z powrotem na Pete’a, jego głos jest ponury.
- Pete, nawet jeszcze niczego nie próbował, a ty już srasz. - Mówi mu.
- Bo to ja potem muszę naprawiać sytuację, kiedy ty tracisz kontrolę.- Pete wygładza ręką swój c
zarny krawat.
- Ten sezon może się zrobić naprawdę nieprzyjemny. Chcemy, żebyś był silny i gotowy, kolego. Musimy ruszyć na lotnisko za co najwyżej pół godziny, ale ostrzegam cię, że Phoenix może nie być tak spokojne jak oczekiwaliśmy.
- Będę się trzymał. Tylko podwój naszych zwiadowców. - Mówi Justin teraz już poważny. Potem bierze ostatnie łyka swojego napoju i odstawia na bok pustą butelkę.
- W porządku, zadzwonię po więcej…- Obserwuję jak Pete idzie do kuchni i wbija palec w ekran swojej komórki. Teraz głos Justina pogłębia się, gdy już mam jego niepodzielną uwagę.
- Zaspałaś. - Mruczy biorąc w dłonie moją twarz i uśmiecha się.
- Wymęczyłem cię zeszłej nocy? - Z jego głosu sączy się seks i czułość. Kiedy potakuję, robi mi się ciepło w środku.
- Słyszałam, że bogowie seksu tak już mają. - droczę się.
Śmieje się łagodnie i muska kciukiem moje usta.
- Racja. Jesteś gotowa do drogi? -Przygryzam jego kciuk i uśmiecham się potakując.
- Brakowało mi ciebie w łóżku tego ranka. - Szepczę.
- Boże, mi też. Muszę być pierwszą rzeczą,  każdego ranka  jaką widzą te ładne oczy. - Przyciska mnie do siebie i zakopuje twarz w moich włosach. Cała napięcie spowodowane słyszeniem słowa 'Skorpion' i mdłości znikają, kiedy go wącham. Wtulam nos w jego pierś i wdycham go tak jak on wdycha mnie. Pokój znika, cały świat znika i w tej chwili nic się nie liczy. Nie liczy się nic poza nim, jego ramionami wokół mnie i moimi ramionami wokół niego. Myśl, że jakaś jego część nadal nie może uwierzyć, że znowu jestem w jego ramionach, bo ściska mnie tak mocno, że prawie nie mogę oddychać, ale nie chcę oddychać. Tak działa na mnie jego zapach, czucie jego potężnych ramion wokół mnie. I pomyśleć, że dwa miesiące temu niemądrze z niego zrezygnowałam. Prawie nie mogę tego znieść.
- Kocham cię. - Szepczę, kiedy nie odpowiada, otwieram oczy i drżę, kiedy widzę na sobie jego zawzięty wzrok. Znowu pociera moją dolną wargę kciukiem, a potem z powrotem przyciska mnie do piersi tak jakbym była cenna.
Opuszcza głowę i przysuwa usta do mojego ucha.
- Teraz jesteś moja.

_________________________________________________________________________________
GOD oni są tak w miłości że aż strach heheh :D

Boże dajcie mi takiego faceta!!
I się ludzie dziwią że kobieta ma wymagania co do mężczyzny, po przeczytaniu takiej książki lol

Do następnego Miśki!
xx

23 komentarze:

  1. Widzę, ze drama wisi w powietrzu haha. Ciekawa jestem kiedy zburzy sie ta sielanka.
    Jejku oni są przesłodcy aww. Chce takiego Justina. Rozdział cudowny! Czekam z niecierpliwoscią na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha racja! Ale boje sue co do Skorpiona... Kocham Brooke i Justina <3 do następnego :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepsze ff jakie czytałam!!!! <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Słodko �� Ja ich po prostu razem uwielbiam ���� Kochani �� To jest po prostu najlepsze �� "Uśmiecham się, bo chcę nosić nie tylko ubrania mojego Riptide’a. Chciałabym, żeby poprosił mnie o noszenie jego nazwiska" albo "No witamy, pani Riptide" Oooo ✌✌✌Jak zaczęłam czytać to opowodanie to moim ideałem dalej jest i będzie Justin na to wychodzi :D Nigdy nie będę miała wymarzonego chłopaka �� Chyba, że Justin �� Kocham to tak bardzo jak oni siebie nawzajem �� A ten skorpion kutas niech idzie się pieprzyc z kaktusami :)))) Skurwiel :) I mam takie ważne pytania.
    -Beda tylko dwie części opowiadania czy więcej?
    -I jaki ma tytul ta książka? ��
    -I czy informujesz czytelniczki?
    Jak tak to nixababy
    Już chyba skończyłam pisać jak to kocham to opowiadanie, ich razem i autorkę za to, ze piszę to opowiadanie i cb ze je tlumaczysz ������������❤���������������� XDDDDDDD I jaki to Justin jest idealny ����✊������������❤�������� ✌�� Do następnego lasia �� Jeszcze bym coś napisała, ale już nie mam czasu ������ UWIELBIAM!!!!-! TT- nixababy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam gdzie sa te glupie znaczki to serca i znaczki mojego zadowolenia :D ❤

      Usuń
  5. Tytuł książki jest taki sam jak tu, czyli 'Mine' ogólnie cała seria 'Real' ma 5 części. Będzie 6-sta części. Na razie jest Pre-Order, tytuł to 'Legenda' i będzie wydana w przyszłym roku fhkjdfhhjf
    Główną bohaterką będzie kuzynka Brooke :D
    JellyBoo
    xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję �� Wiem co będę czytała przez cały rok szkolny zamiast się uczyć ��

      Usuń
    2. Będziesz przekładała wszystkie części??

      Usuń
  6. Bosko ヽ(^。^)ノ

    OdpowiedzUsuń
  7. Chcę jeszcze więcej!
    Remy♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału!!

    OdpowiedzUsuń
  9. O Boże! Co ten Skorpion kombinuje? Awww... oni to marzenie. Chcę takiego chłopaka. Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chcę takiego faceta! Gdzie go mogę znaleźć?

    OdpowiedzUsuń
  11. Genialny! Niech Justin nie da się temu Skorpionowi. Boże ja chce takiego faceta noo!

    OdpowiedzUsuń
  12. Skop mu tyłek Remy!
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  13. KURWA ZAJEBITY *_*

    OdpowiedzUsuń
  14. Najlepszy !! Jak zawsze <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham to! Normalnie czczę!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  17. Szczęście = czytanie tego ff <3
    Dziękuję za to, że chce ci się to wszystko pisać <33

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham ich razem <333 niech ten skorpion sie odwali xD czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  19. Błagam dodaj rozdział :(

    OdpowiedzUsuń