sobota, 15 sierpnia 2015

6. Lot do Bostonu.


 Tylko proszę nie krzyczcie z podniecenia kiedy będziecie to czytać, 
albo krzyczenie ,może was usłyszę ;D


Na naszej drodze do Bostonu, mam okazję lepiej zapoznać się z łazienką odrzutowca.
Połowę lotu spędzam na wymiotowaniu w niej.
Kiedy wychodzę po pierwszej rundzie, wita mnie patrzący pochmurnie Justin, a Diane kieruje się do swojego fotela z przodu, gdzie czeka talerz z melonem, papają, orzechami i serkiem wiejski. Kocham papaję. Ma dużo włókien i tonę witaminy A, jest świetna na system trawienny. Z boku leży kawałek cytryny, którą zazwyczaj uwielbiam wyciskać na papaję. Ale moje ciało ma inne pomysły i zapach papai…
Zaraz zwymiotuję w usta, więc odsuwam talerz i biegnę do łazienki, podnoszę klapę toalety i znowu rzygam. Diane błyskawicznie pojawia się przy drzwiach i słyszę jak mówi do kogoś na zewnątrz. Oczywiście mam całkowite pojęcia kim jest ta osoba.
- Nie pozwól mu tu wejść. - Błagam pomiędzy drgawkami. Justin jest już pobudzony od dwóch tygodni.
Kilka dni temu nazwał siebie ‘królem świata’, następnie ‘królem dżungli’, potem 'królem worków treningowych’, a jeszcze później tego wieczoru, poprosił, żebym została jego królową. Zaśmiałam się. Ale w tym samym czasie wyglądał tak uroczo i słodko z tymi dołeczkami, że odebrałam to prawie jak oświadczyny. Jest taki energiczny. Wszystkich nas męczy, ale przynajmniej Pete... ma podkrążone
oczy a  wszyscy się cieszą , że nie przełączył się na depresję. Maniakalny Justin walczy jak
gladiator, a ostatnio, wydaje się być w dobrym nastroju tak długo jak może bić ludzi i uprawiać dużo seksu, który dostarczam bardziej niż chętnie jak zawsze albo co dziwne, może jeszcze trochę bardziej chętnie. Gdy spłukuję toaletę i próbuję znowu oddychać, Diane uśmiecha się do mnie w sposób, który mówi mi, iż uważa że Justin jest uroczy tak się martwiąc. Ale jej uśmiech znika, gdy dobrze przygląda się mojej skórze.
Naprawdę czuję się jak gówno, więc muszę wyglądać jak gówno. Zabawne, że nie ważne w jakim jestem wieku, gdy jestem tak chora jak teraz, wracam do moich dni z zupami i tęsknię za mamą.
Nigdy nie pozwalała nam jeść w łóżku, chyba że byłyśmy chore i wtedy dostawałyśmy tacę z zupą.
- Czy to może być zatrucie pokarmowe?- Diane dotyka mojego czoła.
- Nie masz gorączki. Chcesz się napić wody mineralnej? Albo Alka-Seltzer?- Pyta.
- Może trochę wody gazowanej. - Przyznaję, rumieniąc się w zakłopotaniu, gdy pomyślę, że cały zespół będzie wiedział o moim zwracaniu.
- Masz jakąś gumę? -Przytakuje i obserwuje mnie, gdy szybko próbuję poprawić kucyka.
- Powinnaś zostać dzisiaj w pokoju. - Proponuje.
- I przegapić jego trening? Nigdy! - Dyszę.
- Jesteś taka blada, Brooke. - Podszczypuję swoje policzki i dodaję radosny uśmiech.
- Już. -Beszta mnie kręceniem głowy, wychodzi, a potem wraca z paczką gum i małą, hotelową kosmetyczką, która zawiera plastikową szczoteczkę do zębów i tubkę pasty Colgate.
- Zabieram je w każde miejsce, w którym się zatrzymujemy. Szampony też. - Mówi dumnie.
- Och, ratujesz mi życie, Diane.

Gdy myję zęby w małym zlewie, zaczynam się poważnie zastanawiać, co jest ze mną nie tak. Kiedy wychodzę, Justin siedzi na krańcu swojego fotela z łokciami na kolanach, a jego czarne oczy są skupione na drzwiach łazienki. Oprócz tego, śledzą mnie jeszcze trzy pary innych zmartwionych oczu, gdy idę prosto do mojego fotela. Czuję się tak słabo i jestem taka odwodniona, że upadam na poduszki i
siadam na mojej torbie podręcznej. Justin wyciąga ją spode mnie, a potem mocno chwyta mnie za tył głowy i podnosi ją do góry.
- Co ci jest?
- Nie wiem. Nie jestem sobą od czasu ukąszeń. -Bardziej wyczuwam niż widzę obecność Diane, która wydaje się studiować nas, choć to nie ma znaczenia, chcę tylko żeby mnie tulono. Chcę usiąść Justinowi na kolanach i zostać tam z ramionami wokół jego szyi i nosem przy jego gardle, wdychając go cholernie mocno. Niestety, jestem tak zmęczona, że nie mogę ruszyć się z siedzenia, więc tylko wtulam twarz w jego rękę i zamykam na chwilę oczy, czując jego mydło.
- Brooke, jesteś pewna, że to zaczęło się od ukąszeń? - Oboje obracamy się do Diane w tym samym czasie i widzimy diabelski uśmiech na jej ustach, taki jakiego jeszcze nigdy nie widziałam. Jej radosne, brązowe oczy skupiają się bardziej na Justinie niż na mnie, i kiedy znowu się odzywa, jej głos drży od czegoś, co brzmi jak podekscytowanie.
- Zapytałeś Brooke czy zostaniesz tatą?
Przepraszam? Chyba właśnie się zadławiłam, a potem przełknęłam kulę od kręgli.
Kiedy znowu czuję na sobie konkretną parę znajomych, czarnych, gapiących się na mnie oczu, moje płuca zdają się poszerzyć do swoich granic.
Czeka aż przesunę na niego mój wzrok, jego głos jest ledwo słyszalny nad silnikami samolotu.
- A zostanę?
Kurwa mać… czy ja jestem…?
W ciąży?
Samo słowo sprawia, że kula do kręgli w moim żołądku podwaja swoją wagę. Martwi się, że jestem? Wpatruję się w jego twarz i…nic. Czysta przystojność i to wszystko. Nie potrafię odczytać go z tymi ciemnymi oczami.
- Nie. - Podkreślam. Wszystkie moje wewnętrzne ściany podnoszą się w trybie obronnym z powodu strachu o to, co coś takiego by nam zrobiło.
- Mam chip antykoncepcyjny. Używam go od lat. Przez to straciłam okres, więc tak naprawdę już nie wiem, kiedy jest mój czas…- Milknę, kiedy widzę jak Diane porusza brwiami.
- Nie jestem. - Zapewniam jej uśmiechającą się twarz, która teraz jaśnieje.
Przynosi butelkę wody gazowanej i Justin zabiera ją z jej wyciągniętej ręki.
- Nie mogę być. Nie mogłabym być. - Mówię, kierując to teraz tylko do niego.
- Chcę, żeby ktoś cię obejrzał.- Otwiera butelkę, potem podaję ją mi i obraca głowę na przód samolotu.
- Pete, chcę, żeby ktoś obejrzał Brooke w tej pieprzonej chwili!
- Już się tym zajmuję, proszę pana.- Odpowiada Pete.
- Podzwonię jak tylko wylądujemy.
- Niech to będzie kobieta, z idealnymi aktami i doświadczeniem, nie jakaś nowicjuszka! - Dodaje.
- Nie chcę, żeby ktoś mnie oglądał. - Protestuję.
Wygląda na to, że robi się bardzo pobudzony, więc przeczesuję jego jedwabiste, ciemne włosy rękami, żeby go uspokoić. Głośno wydycha powietrze przez nos, i gdy czuję, że zaczyna się relaksować, zakopuję nos w jego gardle. Nie jestem pewna dlaczego, ale to jedyne miejsce, gdzie nie czuję się chora ani mnie nie mdli, kiedy moje płuca są wypełnione czystym Justinem.
- Obejrzą cię. - Mówi ochryple w moje włosy, a potem obejmuje mnie ramieniem i przyciąga na swoje kolana. Prawie jęczę z wdzięczności, bo czuję się tak niedorzecznie
bezpieczna w jego ramionach. Opuszcza głowę, żeby powąchać moją szyję jak gdyby też chciał uspokoić się moim zapachem. Potem jego usta przesuwają się do mojego ucha, gdzie mówi do mnie miękko i delikatnie, nabierając tempa za każdym słowem.
- Jeśli te skorpiony wywołały jakieś trwałe uszkodzenie, to przysięgam, że zabiję tego skurwysyna i wbiję jego głowę na pierdolony pal!
- To może chociaż pójdę do apteki i kupię jej test ciążowy?- Pyta Diane.
Justin patrzy na nią czarnymi oczami. I nie mogę nie zauważyć, z małą dawką paniki, że w ogóle się nie świecą i z pewnością nie śmieją się.
- Nie jestem w ciąży. Nie mogę być. - Upieram się. Mój chip na ramieniu nie mógł mnie zawieść! Prawda?!
Bardzo powoli ogarnia wzrokiem moje ciało, od czubka głowy do mojego kucyka, moje piersi pod wygodnym topem w kolorze nieba, obcisłe różowe jeansy i powoli z powrotem. Jego twarz jest nieczytelna.
- Co? Myślisz, że jestem?- Pytam z niedowierzaniem i zanim może odpowiedzieć, dodaję.
- Justin dziecko byłoby teraz bardzo przerażające. Prycha.
- Kto boi się dziecka?
- Ja. Ty uroczy mężczyzno. Ja. -Unosi moją brodę i uśmiecha się drwiąco.
- Może ja je wezmę, jeśli będzie wyglądało jak ty.
- Gówno weźmiesz, bo nie ma czego brać! - Obserwuje mnie przez kilka chwil i przysięgam, że wygląda na…
- Wyglądasz na zadowolonego z siebie, co? - Oskarżam, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę.
Unosi jedną, błyszczącą, ciemną brew.
- Wyglądasz. Wyglądasz na zadowolonego z siebie myśląc, że zaszłam z tobą w ciążę kiedy moje środki antykoncepcyjne mówią, że to prawie niemożliwe. -Śmieje się w ten głęboki, gardłowy sposób, który powoduje, że moje ciało budzi się do życia i wszystkie małe włoski na moich ramionach stają dęba. Potem całuje mnie w usta w stylu chłopaka, gdzie pocałunek nie ma nas podniecić... ale tylko wyrazić połączenie...a następnie patrzy na mnie tymi uroczymi, czarnymi oczami, które teraz bardzo, bardzo świecą się w rozbawieniu.
- Wolałbym, żebyś nosiła moje dziecko niż była chora z powodu jego trucizny. -Na wpół szepta i warczy.
- To ani jedno ani drugie. - Zapewniam. Ale nadal, dlaczego od dwóch tygodni mam festiwal wymiotowania? Cholera.Kurwa. Cholerakurwa!
Lekko przyciska mnie do swojego twardego torsu i szybko masuje mi plecy, w górę i w dół, potem mówi do mnie cicho, a w jego miękkich słowach jest subtelne ostrzeżenie.
- Kiedy dojedziemy do hotelu, wpakuję cię do łóżka i nie ruszysz się z niego. Nie obchodzi mnie, co ci jest. Nie ruszysz się z tego łóżka dopóki ktoś cię nie obejrzy i nie powie mi, że wszystko będzie dobrze.
- Ha! Nie ma mowy, żebym przez cały dzień leżała w łóżku, nawet jeśli źle się czuję.
Nigdy w życiu nie opuściłam dnia pracy. - Znowu całuje moje ucho w stylu chłopaka, który tak bardzo zaczynam lubić.
- Więc nie żyłaś odpowiednio.
~~~~

Tak więc teraz nie tylko opuszczam pracę i żyję na krawędzi, ale też właśnie nasikałam na patyczek.
Pete umówił nas jutro na wizytę do doświadczonego, męskiego ginekologa a
Justina robi się niecierpliwy... nawet wybaczył Pete tego męskiego lekarza, ale nie będzie długo czekał, żeby się dowidzieć. Oczywiście, że Pan Pobudzony nie chce czekać.
Powiedziałam mu z tysiąc razy, że nie jestem w ciąży i im więcej razy tak mówię, tym bardziej na zadowolonego z siebie wygląda. Teraz, wydaje się być bardzo podekscytowany sikaniem na patyczek, niż ja. Kiedy wychodzę z łazienki w jego czarnym T-shircie, widzę jak boksuje powietrze w pokoju.
Obserwuję go z progu i podziwiam ciosy. Dokładnie wie, gdzie kieruje swoje pięści i nawet, gdy sprawia wrażenie zrelaksowanego, to wiem, że każdy cios ma siłę buldożera.
Opieram się o framugę i atletka we mnie nie może nie podziwiać atlety w nim. W moim życiu poznałam tysiące sportowców. Ale nigdy, przenigdy nie spotkałam kogoś takiego jak on. Jego prędkość. Zwinność. To jak robi unik. Jak robi zamach. Sposób, w jaki walczy wydaje się być instynktowny, a w tym samym czasie widzę też, że zarówno podczas treningów jak i walk, jego głowa zawsze jest w grze.
Przez chwilę myślę o moich rodzicach. Wiedzą, że jestem w trasie pracując, ale nie mają pojęcia jak bardzo związałam się z mężczyzną, który mnie zatrudnił. W dniu, w którym opuściłam Seattle, moim największym zmartwieniem było to czy Justin weźmie mnie z powrotem. Nawet nie rozważałam, żeby powiedzieć moim rodzicom, że jestem zakochana.
Że spotkałam tego faceta... tego, którego myślałam, że nigdy nie znajdę. Tego, na którego upadłam mocno niż kiedykolwiek myślałam, że mogłabym upaść. Wiem, że ufają, iż będę zrównoważona. Przez lata udowadniałam, że jestem najbardziej odpowiedzialną z ich potomstwa, ale jeśli test jest pozytywny… O mój Boże, jeśli jest pozytywny, to będzie krzyczało 'lekkomyślna!'
Mój Boże, co jeśli jestem w ciąży? I w moim życiu pojawi się mały Bieber tak samo jak Justin, przejmie je, mówiąc mi: 'Wiesz co? Możesz nie wiedzieć, że mnie potrzebujesz, że mnie chcesz, i że cholernie mnie pokochasz, ale oto jestem.'
- Sprawdziłaś już?
Jego głos przywraca mnie do świadomości. Mój żołądek zaciska się z nerwów, kiedy patrzę na niego. Przeczesuje włosy palcami i za każdym razem kiedy to robi, zostawia je w jeszcze większym nieładzie. Jego oczy są ciemne, ale światło zachodu słońca oświetla w nich malutkie, brązowe plamki. Wygląda ciepło i sportowo w swoich spodniach od dresu i bluzie z kapturem... chłopięco i myśl o noszeniu jego dziecka sprawia, że jest mi gorąco, jestem zniecierpliwiona i bardzo, bardzo nieprzygotowana.
- Brooke?- Nalega łagodnie.
Mój brzuch przewraca się jeszcze raz. Część mnie jest ciekawa, a inna nie chce wiedzieć i chce tylko utrzymać status quo. Tylko my. Justin i Brooke.
- Kochanie, nasikałaś czy nie nasikałaś na patyczek?- Ponagla, gdy dalej się waham.
- Nasikałam! Powiedziałam ci, że nasikałam!- Jęczę i wracam po test, potem zanoszę go do stolika nocnego i po raz trzeci czytam instrukcję. Następnie zbieram odwagę i zakładam moje wyimaginowane spodnie dużej dziewczynki, gdy zdzieram osłonkę i zaglądam w ekran.
Motylki zaczynają latać w moim wnętrzu.
Przed oczami stają mi moi rodzice. Mama i tata. Kolejne pokolenie. Może Nora powiedziała im, że spotykam się z mężczyzną, dla którego pracuję. Ale jeśli nie wiedzą, że z nim jestem, dziecko w drodze sprawi, że będą potrzebowali miesięcznej terapii. Kręcę głową na tą myśl, bo szczerze mówiąc, teraz ważne jest to, co on myśli. On. Justin Bieber.
Wasz jeden, jedyny Riptide. Możliwe, że wkrótce tatuś mojego dziecka? Kurna.
To nie może się dziać.
Ale się dzieje.
Obracam się, żeby popatrzeć na niego i cała ciężarówka miłości wbija się w moje serce.
Skacze po pokoju, uderzając pięściami w powietrzu, w górę i w dół. Robi haki, sierpowe, marszczy brwi i bije swojego wymyślnego partnera od boksu...który wygląda na szybkiego, wnioskując po sposobie w jaki Justin wymierza ciosy i oddaje uderzenia. Jest urokliwy.
Wyrzeźbiony, surowy i taki prawdziwy. Cały mój... a przynajmniej tylko tego chcę na całym świecie.
Żeby był mój.
Spokojnie, jak gdyby mnie wyczuwając, przestaje robić zamachy i unosi błyszczącą, ciemną brew, która wygląda jakby była na stałe zamocowana w tej pozycji.
- Co mówi?
- Mówi…- Wpatruję się w mały ekran i nie... nie widzę podwójnie. To znaczy widzę, ale to nie halucynacje. Chyba kamienie zastąpiły moje płuca, bo nie mogę oddychać, kiedy odkładam test na
łóżko i podchodzę do niego. Krok po kroku, wpatruję się w te czarno- szare oczy z brązowymi
plamkami, które z rosnącą ciekawością obserwują jak się zbliżam. Podnoszę ręce i kładę je na jego szorstkiej szczęce. Wpatruję się w niego tak bardzo jak on we mnie, z tym wyjątkiem, że ja jestem całkowicie trzeźwa, a on całkowicie rozbawiony.
- Justin, nie zapomnij tego. - Szepczę z niepokojem, moja pierś puchnie od potrzeb poczucia jego wsparcia.
- Jesteś teraz czarny i nie chcę, żebyś zapomniał o tym, co ci teraz powiem. Potrzebuję ciebie całego ze mną.
- Hej.- Jego dołeczki znikają, gdy bierze moją twarz w swoje wielkie, szorstkie dłonie.
- Trzymam cię.
- Boże, trzymaj, proszę.
- Tak, trzymam. Trzymam cię. No co się tutaj dzieje? Hmm? Jeśli nie jesteś, to dowiemy się, co ci jest. Jeśli jesteś…

Odskakuję zanim może dokończyć, podbiegam, chwytam test i przynoszę mu go, moje serce bije dziko. Chcę jego siły. Chcę jego pewności. Nawet, kiedy jest niestabilny, zawsze jest tak. Cholernie. Silny! Potrzebuję tego teraz.
Nie zdejmując ze mnie oczu, bierze test z mojej wyciągniętej ręki.
Ale Boże, może nie uśmiechać się przez długi czas. Mój głos jest spokojny i zadziwiająco stabilny.
- Dwie kreski oznaczają, że mogę być. -Jego oczy zostają na moich jeszcze chwilę, a potem jego rzęsy przesuwają się w dół, gdy lekko obraca test do słońca.
Mój własny niepokój zjada mnie od środka, gdy czekam na reakcję. Żartowaliśmy w samolocie, ale teraz jest poważny. Tak poważny jak ja. Jego profil jest całkowicie nieczytelny, gdy patrzę na to jak idealny jest jego nos. Jego usta, rozluźnione i pełne, tak cholernie piękne. Jego brwi, zmarszczone lekko w skupieniu, gdy rozszyfrowuje kreski. Niemożliwym jest dla mnie dopatrzenie się jakiekolwiek emocji. Kiedy odkłada test, powietrze zatrzymuje się w moich płucach, a kiedy podnosi swoją ciemną głowę, na świecie nie istnieje nic poza tą chwilą. Podnosi wzrok i mój brzuch zaciska się tak bardzo jak serce w piersi. Co, jeśli nie chce mnie w taki sposób?
Co, jeśli to dla nas za dużo?
Co, jeśli jesteśmy wystarczająco silni, żeby kochać siebie nawzajem, ale nie tak silni, by kochać kogoś innego... razem?
Co, jeśli nie jesteśmy gotowi?
Nasze oczy spotykają się. Bada moją reakcję, gdy ja badam jego z jeszcze większą desperacją. I z tysiąca rzeczy, które wyobrażałam sobie zobaczyć na jego twarzy, nigdy nie wyobrażałam sobie, że zobaczę to, co widzę. Jest… zadowolony. Nie. Jest bardziej niż zadowolony. Jego oczy świecą jak gdyby dopadł go seksualny głód, ale jest głodny czegoś innego. Potem pojawiają się jego dołeczki i śmieje się. Jego idealna radość eksploduje na mnie jak tęcza.
- Chodź tutaj. - Podnosi mnie tak, że mój brzuch znajduje się na wysokości jego twarzy i zostawia na nim głośny pocałunek. Piszczę, gdy rzuca mnie na łóżko i wisi nade mną. Widok tych dwóch dołeczków na jego szorstkiej szczęce sprawia mi taką radość, że zaczynam się śmiać.
- Jesteś szalony! Jesteś jedynym mężczyzną, jakiego znam, który rzuca swoją ciężarną dziewczynę na łóżko!
- Jestem jedynym mężczyzną. - Mówi. - Na tyle na ile wiem. Jest tylko jeden mężczyzna w twoim świecie i ja nim jestem.
- W porządku, ale nie mów mojemu tacie, że tak łatwo się zgodziłam…- Pocieram jego ramiona, a on bierze w ręce moją twarz i kładzie się na mnie. Jeśli wcześniej myślałam, że jest zadowolony z siebie, to teraz to słowo nabiera nowego znaczenia.
- Brooke Dumas w ciąży z moim dzieckiem. - Mówi chytrze. Jego włosy sterczą tak bardzo, że wkładam w nie ręce i obserwuję jak moje palce bawią się nimi. Przebiega mnie fala szczęścia.
- Kręci mi się w głowie. Pocałuj mnie. - Opuszcza głowę i czule łączy swój język z moim, najpierw liżąc moje usta, a potem pocierając mój język tak przepysznie, że moje wszystkie kubeczki smakowe budzą się. Odsuwa się, żebym przesunąć zgiętym palcem po moim policzku.
- Niech wygląda jak ty.
- To ty mi je dałeś.
- Nie, ty mi je dajesz.
- W porządku, oboje jesteśmy takimi dobrodusznymi duszami.
Jego śmiech jest tak cudowny, że chwyta za serce, kiedy obraca się na bok, zabierając mnie ze sobą i zaczyna obsypywać powolnymi pocałunkami.
- Teraz jesteś moja od czubka twojej ślicznej, ciemnej głowy, po podeszwy twoich małych stóp.
- Głaszcze moją twarz szorstkim kciukiem, gdy całuje moje powieki.
- Nawet nie myśl o tym, żeby znowu mnie zostawić, bo inaczej przyjdę po ciebie i jak mi Bóg miły, przywiążę cię tam, gdzie jestem, gdzie śpię i gdzie jem. Słyszysz mnie, Brooke Dumas? - Moje już wrażliwe piersi nabrzmiewają pod stanikiem i potakuję bez tchu. Cholera, kocham to jaki jest zaborczy... a jest podwójnie zaborczy, gdy jest czarny. Czuję, że robię się mokra pomiędzy nogami.
- Nie ma ani jednej części mnie, która nie wie, że jestem twoja. - Zapewniam, biorę go za rękę i kładę ją na moim sercu. Zaciska szczękę i iskra prymitywnej świadomości błyska w jego oczach, gdy zaciska
palce wokół mojej piersi. Zaczynamy się całować. Najpierw mocno, a potem łagodniej. Oboje przysuwamy się do siebie w tym samym czasie, potrzebując kontaktu jak tlenu. Szepta mi do ucha.
- Tak bardzo za tobą szaleję. - I trąca czubek mojej głowy. Ściskam go mocno i dyszę.
- Tak bardzo cię kocham. - Wyglądając ekstremalnie usatysfakcjonowany, prawie tak samo jak kiedy daje mi kilka orgazmów pod rząd, obraca mnie i dopasowuje, trzymając za brzuch, gdy zaczyna
pieścić moją szyję. Mój umysł nada wiruje i wyobrażam sobie małego Justina biegającego tak jak mają to w zwyczaju mali chłopcy, nieporadnie i potykając się.
Dotykam mojego brzucha i pozwalam mojemu lwu mnie pieścić.

__________________________________________________________________________________

I jak tu się nie dziwić kiedy pie*rzą się jak króliki ;D
będą mieli małego lub małą Booke/Justina

Do następnego Miśki!!
xx

30 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE!!! JEŚLI NIE SŁYSZAŁAŚ MOJEGO PISKU TO NIE WIEM JAK DALEKO MIESZKASZ HAHA. Cos czułam, ze to bedzie ciąża, albo "może" sie oświadczy, ale to by było za wcześnie. Jejku najlepszy rozdział. Uśmiechałam sie przez cały czas czytania. Uwielbiam reakcje Justina na wieść o ciąży, ale boje sie, ze w przyszłym którymś rozdziale Brooke poroni ew. Mam nadzieje, ze nie zapesze i nic sie takiego nie stanie. Trzymam kciuki żeby to był synek, mały justin aw. Czekam z niecierpliwoscią na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny *_* Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałaś jak krzyczę prawda? Dziwne jakby ktos nie słyszał! Jeju

    OdpowiedzUsuń
  4. Zakochałam sie w tym rozdziale! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam że będzie ciąża po przeczytaniu pierwszego zdania hahahaa kocham do następnego ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Dalej krzyczę! Come on!!! Fucking shit!
    To dziecko to będzie pieprzony ideał! Zaraz się popłacze!

    OdpowiedzUsuń
  7. Diana najlepsza hahahaha. Bardzo dobrze, ze z tym wyszła o ciąży xd Piszczalam cały czas haha.Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  8. :O Nie wiem co mam napisać :O Chyba umarlam. Jak stracę głos będzie ich wina! To dziecko będzie czysta pieprzona perfekcja! Jak Justin! Szczerze? Nie dziwię się ze pieprza się jak króliki przy takim wygladzie Justina! Ja bym go pieprzyla nawet w pieprzonym sklepie :D Mam nadzieję ze skorupion kutas nic nie zepsuje..... Są tacy slodcyyyy! Jak czytalam końcówkę i zobaczylam, ze juz koniec się nie powiem zawiodłam się :D Okey, jak zwykle niesamowity cudowny i cholernie perfekcyjny ❤ Do następnego ktory mam nadzieję że pojawi się szybko :D Passa; **** /nixababy

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudeńko laska! (: do kolejnego (:

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wiem czemu ale po przeczytaniu tego rozdziału w głowie od razu miałam: Ameen! z 'Church'- Hozier
    haha! Perfekcja! Świetnie to ujęłaś "pieprzą się jak króliki" w 100% się zgadzam!
    Już czekam na kolejny :))

    OdpowiedzUsuń
  11. Aaaaaa!!!! Wow! Tego sie nie spodziewałam! Jej! *-* dawaj szybko nexta :***

    OdpowiedzUsuń
  12. Śmieszne by było gdyby okazało się, że Brooke nie jest jednak w ciąży! ;_;
    Już nie mogę się doczekać kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  13. CIĄŻA!?! CHYBA UMARŁAM! Do nexta <3 ^*^

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny :P Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
  15. Błagam dodaj szybko rozdział, ja nie wytrzymie jeśli nie dowiem sie czy brooke jest napewno w ciąży :/ ❤️

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudeńko :) / kk

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak się głupia cieszyłam, że aż moi rodzice wpadli do pokoju sprawdzając czy wszystko w porządku :))
    haha czekam na kolejny kochana xoxo

    OdpowiedzUsuń
  18. Musisz szybko dodać nowy bo ja oszaleje xD Ciąża?! Dziecko?! Justin tatą?! Co sie dzieje do jasnej anielki xD Czekam na nn ;))

    OdpowiedzUsuń
  19. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  20. o mój boże ciąża? Jeśli coś się stanie dziecku to cię zamorduje, dawaj nexta szybko!!!! 😜💘

    OdpowiedzUsuń
  21. Kurwa bobas!!! Zajebiscie!! ヽ(^。^)ノ🔥🔥└(^o^)┘

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam nadzieje, ze ciąża Brooke nie przeszkodzi Justinowi w zdobyciu tytułu. Rozdział świetny(: Czekam na nn xx

    OdpowiedzUsuń
  23. Dodasz dzisiaj? Już nie mogę wytrzymać, ciekowość mnie zżera :/ Kocham <3333

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja tez czuje ze straci dziecko ;(

    OdpowiedzUsuń
  25. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaąaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasaaaaaaaaaaaaa mmdleje

    OdpowiedzUsuń
  26. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaąaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasaaaaaaaaaaaaa mmdleje

    OdpowiedzUsuń
  27. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaąaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasaaaaaaaaaaaaa mmdleje

    OdpowiedzUsuń
  28. ASDFGJSJWKXNAKXNDJXJS!!! O KURWA DZIECKO ?! TAKKK CZEKAM NA KOLEJNY :DDDD

    OdpowiedzUsuń
  29. Chwała Ci kobieto za to, że to piszesz! Kiedy pojawi się kolejny??:)
    Kocham to:))

    OdpowiedzUsuń