wtorek, 8 marca 2016

13. Koniec czekania.

Zostawiła wiadomość...


W wieczór, kiedy Justin wyjechał, znalazłam liścik wsadzony pod moją poduszkę.
To nie tak jak myślisz. Wrócę po sezonie. Załatwię to. Proszę, nie jedź za mną!
Co do kurwy?


Oszołomienie..  nawet nie zacznie opisuje mojej reakcji na ten liścik.
Nie mogę przestać tego czytać. Tak jakbym chciała wyczytać coś pomiędzy literami,
ale nic tam nie ma.
Mama i tata przychodzili każdego dnia opowiadając, że Nora to, Nora tamto.
Są przyzwyczajeni, że wszędzie lata i jest nieodpowiedzialna ale w tym wypadku są bardzo
zaniepokojeni tym, co im powiedzieliśmy. Domyślam się, że powodem z którego kompletnie
nie powariowali  jest prośba jaką zostawił Justin zanim wyjechał: poprosił ich, żeby
pilnowali, abym miała dobrą opiekę, a on dopilnuje żeby Nora wróciła bezpiecznie do domu.
Moi rodzice, ożywili się. A ja?
Ja musiałam wyjść do łazienki. Siedziałam tam przez jakiś czas i próbowałam
oddychać. Nadal nie mogę dobrze oddychać kiedy myślę o czymś, o czymkolwiek związanym ze Skorpionem… i Justinem. Rozważam czy pokazać rodzicom liścik, ale jak mogę im dorzucać, kiedy właściwie nic nie mogą z tym zrobić? Po prostu nie mogę.
Ale pokazałam liścik Melanie.
- Co to w ogóle, kurwa, znaczy?- Domaga się Melanie, gdy pokazuję go jej następnego dnia.
Patrzy na mnie w kompletnym oszołomieniu.
- Nie wiem.
- To ja ci powiem, co to znaczy. To znaczy: „Jestem gówniarą tak jak zawsze myślałaś,
ale nie chciałaś w to uwierzyć. Wrócę, kiedy znowu rozpierdolę życie twoje i twojego
chłopaka. Nie próbuj mnie powstrzymać”- Mówi wściekle Melanie.
- To właśnie znaczy.
Ale ja pamiętam, co mi powiedziała o Skorpionie i żałuję, że nie poświęciłam temu
więcej uwagi.
- Jeśli wróciła do Skorpiona, to zasługuje na niego. - Syczy Mel.
Czuję się tak samo zdezorientowana jak kiedy czytałam liścik po raz pierwszy,
wzdycham i odzywam się do drugiej kobiety w pokoju.
- Josephine, chcesz coś?- Oferuję mojej głównej pani ochroniarz, „babochłopowi” jak powiedziała Melanie, kiedy ta śledziła nas wcześniej na walce. Nawet nie wiedziałam, że Justin... uroczy, zaborczy palant,  już zatrudnił kogoś by mnie chronić. A Josephine okazała się być bardzo słodką, choć dużą i niebezpieczną kobietą.
- Nie, dzięki, pani Bieber. - Mówi ochrypłym głosem z kąta, gdzie jednym okiem
wypatruje przez okno, a drugim czyta magazyn.
Melanie podnosi rękę, by stłamsić chichot.
- Nazywasz Riptide panem Bieberem?- Pyta ją. Josephine potakuje uprzejmie.
- Oczywiście, panno Melanie.
- Brookey, nie mogę uwierzyć, że ktoś nazywa twojego faceta “panem” w jakikolwiek
sposób. „Pan” pasuje do kolesi w garniturach. Czy inne też mówią do niego na „pan”?
- Josephine potakuje, a Melanie dalej chichocze.
Kendra i Chantalle to moje pozostałe ochroniarki, celowo kobiety bo Justin nie chce
żadnych facetów wokół mnie. Zawsze sprawdzają teren wokół mojego budynku i wind.
Justin wyjechał w ekstremalnie bezradnym stanie przez Skorpiona i Norę... niech ich
szlag. Pete zapewniał go.
- Teraz mają jej siostrę. Już nie potrzebują Brooke, żeby namącić ci w głowie.
Znowu zrobią to przez Norę.
- Nie. Nie, nie pozwolę na to!- Poprzysięgłam, ale nie miałam z Norą żadnego kontaktu,
żadnego, oprócz tego głupiego liściku.
- Gniew jaki czuję jest poza słowami, Melanie, nie da się go opisać.- Mówię jej,
wkładając liścik z powrotem do kieszeni.
- Kurczaczku, ja cholernie bym się gotowała. Ona. Nie. Zasługuje. Na bohatera. Takiego
jak Justin. KONIEC I KROPKA! Chce Skorpiona? To go dostanie!
- Mel, sama myśl o tym, co zrobił przez nas w zeszłym roku, doprowadza mnie do mdłości. Nie pozwolę, żeby zrobił sobie krzywdę przeze mnie lub coś, co należy do mnie. Cokolwiek. Nawet to dziecka! - Melanie przytula mnie.
- Wiem, tylko się za bardzo nie denerwuj, pamiętaj o dziecku.
- Pan Bieber jest wielkim szczęściarzem.- Mówi Josephine z krzesła i potakuje.
- Och, Josephine, powinni stworzyć nowe słowo na miłość tej dwójki. - Mówi Melanie,
zgarniając swoje blond włosy i stukająć pomalowanymi paznokciami o usta, gdy mruży oczy z namysłem.
- Josephine, powinnyśmy nadać im imię jak Bennifer i wszystkie te sławne pary.
Pomóż mi wymyślić jedno, skoro jesteś teraz pochłonięta magazynami plotkarskimi. Co
powiesz na “Bustin”?
- A może ja wymyślę “Miley”? Dla ciebie i Riley’ea?-  Odgrywam się. Melanie szczerzy się i siada bliżej mnie.
- Podobają mi się jego małe, przyjacielskie wizyty. Przychodził każdej nocy i mieliśmy super zabawę. Ale dobrze mu tak jak jest, Brooke.
Jest lojalny wobec Justina w niesamowity sposób. Nigdy nie zostawi tego, co ma... dla mnie,
a ja nigdy nie odejdę z mojego życia dla niego. - Wzdycha i odchyla głowę, by popatrzeć na
sufit.
- Więc wygląda na to, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Z przywilejami. - Uśmiecha się krzywo.
- Taa.- Potem chwyta mnie za rękę.
- Ale chcę tego, co ty. Zakochiwałam się w życiu ze sto razy! Ale nigdy tak jak ty, więc zastanawiam się czy naprawdę wpadałam czy może tylko się potykałam, wiesz? -
Uśmiechając się, kładę rękę na małym wzgórku mojego brzucha i łapię ją za rękę drugą.
- Dotknij. Poczuj to. To ten mały bąbelek, o którym ci mówiłam…- Nawet Josephine
podchodzi.
- To ruchy dziecka?- Pyta Josephine.
Potakuję, biorę ją za rękę i kładę obok ręki Melanie.
- Myślę, że już uczy się jak robić haki. Ale jeszcze nie mów panu Bieberowi. - Przedrzeźniam ją tym “panem”.
- Chcę, żeby to poczuł, kiedy już na pewno będę wiedziała, że to dziecko.
~~~~~

Jutro dzień osiemnasty.
Jutro dzień osiemnasty.
Nie umarłam. Nie stała się żadna tragedia. Nora nie próbowała się ze mną skontaktować i postawić mnie w okropnej pozycji. Justin nie był pobudzony. Moja kara się skończyła. I. JADĘ. DO. DOMU. DO JUSTINA . JUTRO!
Z moim pięknym dzieckiem bezpiecznym w mym łonie, które dzisiaj kończy dokładnie
dwanaście tygodni. Czuję w sobie tysiąc i jedną łaskotkę, gdy pakuję moje rzeczy. A jest co pakować. Więc, tak, w końcu dostałam platynową kartę i było mi trochę smutno z powodu tęsknoty za moim mężczyzną. A z diabłem na moim ramieniu, zwanym Melanie, latałyśmy po Internecie, poddałam się i kupiłam dużo rzeczy dla dziecka i kilka ciążowych rzeczy dla siebie. Wydawało się, że im więcej kupowałam tym bardziej ogłaszałam energiom wokół mnie, że to dziecko się urodzi.
Więc mam małe, malutkie czerwone trampki Conversy, malutkie ubranka, tak na wszelki wypadek i śpioszek z napisem MÓJ TATUŚ ŁADUJE DOBRE CIOSY. Pakuję też moje
“Czego się Spodziewać, kiedy się Spodziewasz”. Tak jak powiedziałam Melanie, to nie jest
książka... to cholerna biblia o ciąży. To wszystko jest spakowane w walizkę dziecka.
Pakuję wszystkie moje rzeczy do ćwiczeń w osobną torbę, bo w końcu będę mogła
troszkę pobiegać i przysięgam, że w tej chwili bieganie równa się w moim umyśle lataniu. Nie mogę się doczekać! Razem z moimi sportowymi ciuchami, wkładam jeansy z niedorzecznym pasem ciążowym... jeszcze bardziej absurdalne jest to jak bardzo nie mogę się doczekać aż będę musiała je nosić zamiast normalnych jeansów... i mam też kilka luźnych topów.
Pakuje się dalej, kiedy dzwoni telefon i odbieram, słysząc głos Pete’a.
- Jest podekscytowany, że po ciebie przyjedzie.- Mówi do mnie Pete.
- Och Pete, jestem taka gotowa.- Mówię rozglądając się po pokoju, szczęśliwa, że nie
będę go widzieć przez jakiś czas, a potem wpycham buty do biegania w oddzielną przegródkę na zamek z boku torby.
- Mam na myśli, że jest naprawdę podekscytowany. - Mówi Pete, odchrząkując znacząco.
Słyszę krzyk w tle, zaciskam palce, znajomy głos mówi.
- Bo jestem pierdolonym królem! Przestaję się pakować i prostuję się z rozszerzonymi oczami.
- To on?
- Taa! Robi się pobudzony.
- Przyjedźcie tu już! Bardzo chcę go zobaczyć!
- Walka kończy się późnym wieczorem, ale zanim wzejdzie słońce, będziemy lecieli w
twoim kierunku.
- Te skurwysyny chcą kawałek Riptide’a, więc kurwa się w nim utopią!- Słyszę w tle.
Śmiejąc się z czystej radości, instynktownie oplatam ręce wokół małego brzuszka.
- Więc jest czarny?
- Jeszcze nie, ale zmierza tam. Myślę, że wszystko się skumulowało. Jesteśmy
zaskoczeni, że wytrzymał tak długo. Chociaż teraz mamy dobre ostrzeżenie.
Do zobaczenia wkrótce.
- Pete, pilnuj go! Żadnych kobiet, Pete.
- Żartujesz, prawda? Mogłyby zrywać z siebie majtki a on i tak patrzyłby tylko w
kierunku Seattle.
- Mogę z nim porozmawiać?- Pytam i czuję w piersi ten dziwny, ożywiony ucisk.
Mija chwila, a potem słyszę w słuchawce jego głęboki głos, który kieruje się wprost do
mojego serca.
- Kochanie, jestem tak napompowany, że jestem gotowy skopać tyłki i przyjechać po ciebie.
- Wiem o tym!- Mówię, śmiejąc się.
- Od razu znokautuję wszystko, co przede mną postawią, tylko dla ciebie.
- A ja będę czekała na ciebie wczesnym rankiem!
- W porządku, czekaj, przyjadę po ciebie. Załóż dla mnie sukienkę. Nie. Załóż coś
ładnego i obcisłego. Miej rozpuszczone włosy. Albo upięte, cholera to też doprowadza mnie
do szaleństwa.
- Zepnę je, żebyś sam mógł je rozpuścić.- Oferuję.
Głośno nabiera powietrza, a potem zapada długa cisza, jak gdyby dokładnie to sobie wyobrażał.
- Taa. - Mruczy w końcu i słyszę rosnące napięcie w jego głosie.
- Taa?- Nie brzmię o wiele lepiej, ściskam telefon.
Słyszę jak jego oddech uspokaja się i brzmi tak jakby robił się ostry i czuły,
tak właśnie robi ze mną.
- Taa, zrób to. - Rozpływam się i wewnętrzne drżenie znowu napełnia mnie energią.

Pakuję się cały dzień, a potem biorę prysznic, namydlam się, przymierzam z tysiąc rzeczy, nawet kilka sukienek. Próbuję z włosami do góry, z rozpuszczonymi i w koku.
W końcu decyduję się na ładną, luźną, lnianą, białą sukienkę i baleriny w cielistym kolorze. Włosy związuję w luźnego kucyka, który często noszę.
Następnego dnia myślę o sobie, że jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie wypiękniałam,
ledwo mogę usiedzieć w kabriolecie Melanie. Mel jest jedną z niewielu którzy zdecydowali,
że nawet jeśli w Seattle pada więcej niż dwieście dni w roku, to pozostałe 165 są warte jazdy
z opuszczonym dachem... i oto my, opuszczony dach w jednym z tych ładnych i słonecznych 165 dni. Czekamy na lądowanie odrzutowca.
- Chyba go widzę. - Mówię, wskazując na niebieskie niebo.
- Brookey, jesteś taka słodka. Tak jakby wszystkie twoje mury runęły i jesteś zakochaną po uszy piętnastolatką.- Melanie jest całkowicie rozbawiona, jej zielone oczy migoczą, okulary słoneczne na głowie.
Nawet nie mogę odpowiedzieć, bo dwa tylne koła odrzutowca dotykają ziemi, samolot jest taki biały i piękny z niebieskim i srebrnym paskiem przez środek, który ciągnie się do jego eleganckiego ogona. Mogę tylko patrzeć jak ląduje. Podekscytowanie sprawia, że mój puls tańczy, gdy oplatam palce wokół drzwi samochodu.
- Czuję się jakbym nie widziała go rok.
- Cieszę się, że przy mnie czas leciał ci szybko.- mMówi sarkastycznie Mel, a potem
piszczy i przyciąga mnie do siebie ze swoimi brzęczącymi bransoletkami.
- Przytul swojego cholernego szofera. Przywiozłam cię na lotnisko, prawda?- Gdy samolot kołuje w hangarze FBO, gdzie zaparkowałyśmy, obracam się i przytulam ją tak mocno, że prawie robię jej krzywdę.
- Kocham cię, Mel. Bądź grzeczna i odwiedź mnie niedługo, dobrze?
- Przyjadę, kiedy skończę mój obecny projekt!- Potem trąca mnie i potakuje, patrząc za mnie.
- Oto i on. -Obracam się. Samolot stoi tak blisko, że jedno z jego skrzydeł znajduje się niecałe dwanaście stóp od samochodu Mel. Kiedy jeden z pilotów zaczyna wysuwać schodki, nerwowo otwieram drzwi samochodu, a Melanie krzyczy.
- Twoje rzeczy, niemądra dziewczyno! Hej, nie zapomnij, że masz głowę na karku!
- Zabieram moją torebkę, a kiedy znowu się obracam, Justin zasłania wejście
samolotu. Tysiąc jeden dzwonów bije we mnie z ekscytacją. Wiem, że powinnam wyjąć moje walizki z bagażnika Mel, ale kiedy Justin schodzi na dół, stąpając na co trzeci stopień i uderza w ziemię... biegnę.
Czuję jakbym teraz mogła biec i wbiegam prosto w jego otwarte ramiona.
Piszczę, a on łapie mnie, ściska i okręca dookoła, śmiejąc się ze mną.
 Potem spoglądamy na siebie, moje piersi przy jego twardej piersi, moje palce u nóg nadal wiszą kilka centymetrów nad ziemią, kiedy trzyma mnie w ramionach. Widzę jak małe złote plamki w jego oczach łapią światło słoneczne, gdy patrzy na mnie z góry tak jak gdyby chciał
mnie przytulić, popieścić, nakarmić i przelecieć, wszystko na raz.
- Zabierz mnie do domu.- Mówię przywierając do jego szyi, gdy opuszcza mnie na ziemię.
- Z przyjemnością. - Odpowiada biorąc pół mojej twarzy w jedną, dużą rękę. Opiera czoło o moje, kiedy przechyla usta do moich warg... słyszymy krzyk Mel.
- Justin, zajmij się nią! Gra twarde ciasteczko, ale jej rozpuszczone, czekoladowe wnętrze jest dla ciebie, wiesz o tym! - Śmieje się i idzie jej podziękować.
Riley zeskakuje z samolotu i idzie prosto do Mel.
- Hej, koleżanko. - Woła.
Melanie odpowiada mu “hej, kolego”, gdy Riley klepie Justina po plecach.
- Wezmę jej walizki.
Obserwuję jak Justin wraca do mnie, jego ciało porusza się grzesznie w luźnych jeansach i szarym T-shircie, który powinien być luźny ale przylega do wszystkich właściwych mięśni we właściwy sposób. Już nawet nie oddycham, kiedy bierze mnie w ramiona i patrzy z góry oczami, które błyskają słowami: Jesteś moja.
Wnosi mnie do samolotu jak gdybym była panną młodą, on panem młodym, a wejście do samolotu drzwiami do naszego nowego domu. Diane piszczy, a Trener i Pete zaczynają
klaskać, kiedy stawia mnie na nogach.
- Jej! Oto i ona!- Mówi Pete.
- Oooch, Brooke, tak pięknie wyglądasz w ciąży!
- Teraz przynajmniej mój chłopak skupi się na walce. - Marudzi Trener, prawie jęcząc w uldze. Śmieję się łagodnie i wyciągam ręce, żeby ich przytulić, zauważając, że Justin
wzmaga uchwyt w mojej talii i ma problem, by mnie puścić.
Wtedy do samolotu wchodzi Riley.
- Cholera, ta dziewczyna przez cały czas wygląda dobrze. I ty też, B! Świecisz jak gwiazda!
- Słyszę za sobą niskie warknięcie, Justin chyba ma dosyć mojego przytulania wszystkich. Zanim Riley jest w stanie zrobić krok w przód, Justin łapie mnie za biodra i na wpół niosąc zabiera mnie do naszych miejsc na końcu samolotu. Wiem, że jest ekstra zaborczy, gdy jest czarny, więc po prostu siadam i podnoszę jego rękę, by z miłością pocałować
wszystkie posiniaczone kłykcie.
- W porządku, Justin. Wróciła, więc już koniec z rzucaniem hotelowymi sprzętami!
Musisz być w pełni skoncentrowany. - Mówi Pete biznesowym tonem, kiedy samolot zaczyna kołować.
- Kiedy tylko się zameldujemy, masz zawlec tyłek na salkę. Szlag mnie trafi, jeśli pozwolę, żebyś stanął twarzą w twarz z tym skurwielem nieprzygotowany a zbliżamy się do
półfinałów. - Mówi Trener.
- Zawsze robię wszystko, co mogę. Wchodzi na mój pieprzony ring.- Odpowiada
Justin, ale słucha tylko częściowo, jego mina jest mocno czuła, gdy obserwuje
jak całuję jego kłykcie.
- Dobry chłopak! To lubię słyszeć.- Mówi Trener.
Justin obraca rękę tak, że jego kciuk pociera moją dolną wargę. Płynne czarno, karmelowe
oczy pożerają mnie, a męska aprobata w jego wzroku jedynie potwierdza, że ta biała, lniana
sukienka była bardzo dobrym pomysłem. Jestem w trzecim miesiącu ciąży, ale przysięgam że przez to jak na mnie patrzy, czuję się jak dziewica.
Sięga, a ja wstrzymuję oddech w oczekiwaniu na jego dotyk, na jego rękę, ciepłą i
silną, na odciski na moich policzkach. Nie mogę oddychać, gdy czuję jak zgina jeden palec i
łagodnie przesuwa nim po mojej szczęce.
- Myślałaś o mnie?
- Nie- mówię zalotnie.
Uśmiecha się czule i przesuwa ten palec do mojej brody, a potem na skroń i ucho.
- Ktoś inny zaprząta twoje myśli?
- Uniesiona iskrami jakie wzbudza jego dotyk, nadal udaje mi się tajemniczo wzruszyć
ramionami. Znowu uśmiecha się czule, jak gdyby wiedział, że nie ma takiej opcji, bym myślała o kimś innym niż on: centrum wszechświata i królu świata.
- Dobrze zajmujesz się moim dzieckiem?- Pyta mocno i bezczelnie unosi moją sukienkę,
przesuwając rękę coraz wyżej i wyżej, przez moje uda i majtki. Rozkłada palce na moim
nagim brzuchu.
- Czy znowu wymykałaś się nocami w peruce i sukience staruszki? - Ekipa siedząca z przodu chyba właśnie o coś go zapytała, ale on tylko upewnia się, że spódniczka mojej sukienki nadal przykrywa uda i dalej trzyma rękę w środku. A ja nawet nie mogę myśleć, bo kontakt skóra ze skórą, usmażył mi mózg.
Uśmiecha się do mnie czule jakby wiedział, co mi robi. Potem wsuwa wolną rękę pod moje włosy i zaczyna mnie głaskać.
Wydobywa się ze mnie żenujący, mruczący odgłos i słyszę jego odpowiadający chichot, gdy
mnie obserwuje. Dwa miesiące abstynencji. Pragnienia i tęsknoty.
Teraz wszystkie moje komórki budzą się. Nawet nie dotyka moich piersi, które bolą i są cięższe niż kiedykolwiek.
Nawet nie dotyka mojej kobiecości, która jest przemoczona i zaciska się z potrzeby, ale o
Boże, czuję rozkosz od cebulek włosów aż po pięty.
Jego ręka leży nieruchomo na moim brzuchu, skóra na skórze, a koniuszki palców drugiej ręki masują skórę mojej głowy, przesuwając się w stronę kucyka. Czuję dotyk jego palców w
każdej części mojego ciała.
Jego pierś rozszerza się, kiedy bierze głęboki wdech, schylając głowę, dotyka nosem
mojej szyi, wdycha mnie. Gorąca, płynna potrzeba zalewa mnie i prawie wierzgam. Zaplatam palce na jego umięśnionych ramionach, pod rękawami miękkiego T-shirtu i wypowiadam jego imię. Zanim mogę je dokończyć, obraca głowę i wsuwa język pomiędzy moje wargi. Och, proszę, och, och.
Jego mokry język wraca. Rozsadza mnie rozkosz, gdy moje usta rozchylają się, a  wygłodniałe ciało krzyczy do niego, żeby dał mi więcej, żeby dał mi wszystko czego chcę,
co kocham i potrzebuję w tej chwili, w tej chwili, proszę, w tej chwili.
Daje mi to, ale powoli. Cieszy się mną, jego ręka na moim karku, jego kciuk pieszczący
gumkę mojego kucyka…powoli mnie zabija…
Jęczę i masuję jego ramiona, kiedy szerzej rozchyla mi usta i zanurza się w smaku, głębiej, wlgotniej. Poruszamy się tak wolno, prawie jak sen. Potem zaczyna pieprzyć moje usta, odurzająco, mocno, chłonąc każdą część, którą dotyka językiem, wydłużając chwilę.
Potem wysuwa język i z powrotem mnie smakuje. Żar leje się w moim ciele... doprowadza mnie do szaleństwa.
Rozplątuje mojego kucyka i odsuwa się, żeby popatrzeć jak moje włosy spadają na ramiona, a jego oczy, teraz takie czarne, pożerają mnie. Jest w manii i jest głodny, ale wydaje się być taki szczęśliwy... prawie jakby czuł ulgę, że mnie widzi. Widzę tuziny błyszczących
światełek w jego tęczówkach.
Zsuwa rękę w dół moich pleców i przyciąga mnie bliżej siebie, ożywiając.
Jego pocałunek jest brutalniejszy, moja głowa odchyla się do oparcia przez jego siłę.
Żarliwie poruszam ustami pod nim, jęcząc i nie zdaję sobie sprawy, że trzymam się go dopóki nie czuję ściśniętej w pięściach koszulki.
- Tęskniłam za tobą. - Dyszę w jego usta, a on warczy łagodnie i liże mnie po szyi.
Każdy pocałunek to ogień, na szyję z powrotem do mojego ucha.
- Wieczorem, po walce. - Mówi do mnie, jego oddech jest głęboki i wolny, mój szybki i
ciężki. Ściska mnie, patrząc z góry na oszołomiony uśmiech na moich ustach
.- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem.
- Rozkazuję ci, żebyś znowu była moja tej nocy. Jesteś moja na zawsze. - Mówi to tak poważnie, że się śmieję, ale on nie. Nawet się nie uśmiecha. Patrzy na mnie jakby czekał aż powiem po raz kolejny, choćby kokietując, że jego życzenie jest moim rozkazem.
Dotykam jego zarośniętej szczęki.
- Co mi dzisiaj zrobisz? -Oddycha w moje ucho, podgryzając je lekko.
- Będę cię całował. Pocierał i pieścił. Lizał. Rozpieszczał. Pieprzył cię i kochał. Sprawię, że zaśniesz ze mną w środku.- Przesuwa palce, ogromne, silne i pełne blizn, na mój brzuch.
- Nie pamiętasz kto to w ciebie włożył?
- Och, pamiętam. Robi mi się gorąco, kiedy sobie o tym przypominam.
- A ja chcę przez to włożyć w ciebie tysiąc takich. Ale dlaczego nie wyglądasz jakbyś
była w ciąży ze mną? Dobrze jesz?
- Tak! Dlaczego?- Prostuję się, gdy zabiera rękę spod mojej sukienki.
- Chcesz, żebym wybuchła? Chcesz, żeby wszyscy wiedzieli, że jestem w ciąży?
- Odchyla się z łokciami na oparciu fotela, ten ruch ukazuje zarysy wszystkich mięśni pod
jego T-shirtem. Uśmiecha się wspaniale i potakuje.
- Żeby wszyscy wiedzieli, że jestem zajęta i twoja?- Nalegam.
Potakuje z tym uroczym uśmiechem, który sięga jego oczu.
- Mój tyłek już jest ogromny i dziewczynki też są większe. Logiczne, że zaraz przyjdzie
kolej na brzuch.
- Podoba mi się to jak dziewczynki wyglądają w tej sukience. A twój tyłek jest cholernie soczysty.
- Więc dlaczego nie policzysz swoich błogosławieństw? Mam duże cycki, duży tyłek i
płaski brzuch na jakiś czas. - Jego powieki opadają nisko na oczy, gdy patrzy dokonując oceny na dziewczynki, a potem uśmiech obraca jego usta i przyciąga mnie do siebie.
- Chodź tutaj.
- Masz diabelski błysk w oku. - Jego uśmiech zamienia się w śmiech.
- Chodź tutaj. Tęskniłem za tobą.
- Co pan planuje? -Poklepuje swoje kolano.
- Pozwolę ci wybrać.
- Pomiędzy?
- Muzyką.
- Podoba mi się to.
- Całowaniem się.
- Utrudniasz.
- Pieszczeniem.
- Teraz jesteś po prostu podły.
- Albo wszystko powyższe. - Bez ostrzeżenia wskakuję na niego, a on śmieje się i od razu mocno mnie chwyta.
- Teraz cię mam!
- Miałeś mnie, kiedy na mnie spojrzałeś. - Przyznaję cicho z uśmiechem, jakby jego
wielkie ego potrzebowało jeszcze kolejnego wielkiego pogłaskania z mojej strony.
- Kiedy mrugnąłeś, już było po mnie, panie Justinie Bieberze… seksowny chłopaku, zabójczy
bokserze i tato mojego nienarodzonego dziecka. Teraz masz mnie z całą pewnością.

________________________________________________________________________________

Po długim czasie ...

Dziękuje za cierpliwość!!!


Do następnego Miski
xx


25 komentarzy:

  1. ROZDZIAŁ CUDOWNY! NAJLEPSZE TŁUMACZENIE JAKIE CZYTAŁAM! DZIEKUJE! NIE MOGE SIE JUZ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Avajdhdvsiwjshsoisskaiwcjwjahkavwh ja pie*ole nie mam słów! Aaaaaaaaaaaa opłacało się czekać ! Kocham kocham kocham ♥ o bosz bosz jezu zaraz tu orgazmu dostanę ! ♥ nastepny szybciej prawda ? *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Tobie odkryłam tą książkę i przeczytałam trzy części chyba po 3-4 razy i już czekam na ciąg dalszy serii, która ma pojawić się chyba w tym roku.
    Z przyjemnością wróciłam do tej historii dzięki Twojemu dzisiejszemu tłumaczeniu.
    Cudowna robota! Warto na to czekać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytałam ostatnią część tej serii,na którą czekałam tak długo!!
      "Legend" 6 i ostatnia część jest zwięczeniem historii Brooke i Remingtona ale pozostawił dla mnie lekki niedosyt...
      Cieszę się że mogłam podzielić się z wami ich historią!!
      JellyBoo
      Xx

      Usuń
    2. Pomyłka ;)
      Czytałam 4 części. darowałam sobie Ripped, bo interesuje mnie w tej serii głównie wątek Brook i Remingtona.
      Kurczę musiałam coś przegapić skoro Legend 6 już wyszło.
      Teraz jak sprawdziłam to faktycznie, wyszło miesiąc temu. Jeszcze pamiętam jak widziałam zapowiedzi na Twitterze. Później zajęłam się innymi sprawami i zupełnie o tym zapomniałam! No nic, trzeba nadrobić, bo jestem ciekawa co jest w tej części.
      Ogólnie polecasz do przeczytania, czy lepiej zostać na tym co było do tej pory? Czasem bywa, że ostatnie książki można darować by nie zepsuć swojej opinii o serii i bohaterach.

      Usuń
    3. 6 część jest o kuzynce Brooke, ale wszystko się ze sobą splata.
      Warto przeczytać... Bo jakby nie patrzeć jest to zamknięcie rozdziału całej serii. Oczywiście Katy Evans...jak to na nią przystało, świetnie to zrobiła! Dobrej pory nie mogę przeboleć że to koniec...
      Nie będę pisała jak się książka kończy, zostawię to tobie ;)
      Może Katy wpadnie na pomysł i na pisze, choćby historię o ich synku.
      Czy będzie taki jak Remi? Albo czy pójdzie w ślad za ojcem? Z chęcią bym przeczytała jego historię :D

      Usuń
    4. Pierwszy rozdział był kiedyś przed premierą dostępny do przeczytania i już wtedy mnie wciągnęło i zaciekawiło.
      Tą historię szybko się czyta, więc dobrze, że nie zdradzasz zakończenia. Dzięki temu może szybciej się zmobilizuję do przeczytania ;)
      Historia Racera może być początkiem całkiem nowej serii i tylko poniekąd nawiązywać do tej. Fajnie byłoby coś takiego zobaczyć.

      Mnie tu urzekła poza fabułą obecność muzyki wplecionej w treść. Zawsze bardzo to lubiłam, a i piosenki z poprzednich części mi się spodobały. "Iris" nadal mi się z tym kojarzy ;D

      Ja szczerze mówiąc, poza tą serią nie czytałam innych książek tej autorki. Znasz może coś wartego polecenia?

      Usuń
    5. "Manwhore" książka Katy jest też warta przeczytania ;)
      JellyBoo

      Usuń
    6. Dzięki, widziałam gdzieś już ten tytuł.
      Już zapisałam na liście "do przeczytania" :)

      Usuń
    7. Nie ma za co!!!
      Może w nie dalekiej przyszłości stworze bloga z recenzjami książek ;)
      Z którymi chciałabym się z wami podzielić :D
      JellyBoo
      xx

      Usuń
    8. Jeśli sporo czytasz, to koniecznie!

      Usuń
  4. Można tą książkę nabyć z polskim tłumaczeniem gdzieś? Kocham to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety nie spotkałam się nigdzie z przetłumaczoną na polski wersją. To tłumaczenie jest bardzo dobre i moim zdaniem można na nim polegać :D

      Usuń
    2. Ew szkoda :/ Można to chociaż kupić po ang w Empiku?

      Usuń
    3. Ma być jutro premiera w Empiku, ale nie wiem do końca czy w j.pl
      JellyBoo
      Xx

      Usuń
    4. Korekta!!
      Ma być w j.pl
      Tylko jak na razie #1 Real ;)
      JellyBoo
      xx

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Katy Evans
      Cieszę się bardzo!
      JellyBoo
      xx

      Usuń
  5. Długo wyczekiwany rozdział, ale warto było czekać :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże pisz dalej to jest zajebiste ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń